Jarosław Janeczko: Mężczyzna próbuje radzić sobie sam z problemem niepłodności

0
3647

O tym, jakie są główne przyczyny bezpłodności i czy faktycznie może ona zniszczyć związek rozmawiamy z dr n. med. Jarosławem Janeczko z Centrum Leczenia Niepłodności Parens w Krakowie.

Ilona Adamska: Jest Pan lekarzem od ponad 20 lat. Swoją drogę zaczynał Pan w Klinice Uniwersyteckiej w Krakowie. Później był staż w USA, następnie praca w klinikach w Opolu i Rzeszowie. Ilu parom pomógł Pan w zajściu w ciążę?

Dr n. med. Jarosław Janeczko: Myślę, że już tysiącom.

Skąd pomysł na założenie własnej kliniki – Centrum Leczenia Niepłodności PARENS?

Już od początku swojej pracy w Klinice Uniwersyteckiej, snułem szersze plany zawodowe w kierunku leczenia niepłodności. W ich realizacji pomógł mi wyjazd do USA. Tam zapoznałem się z funkcjonowaniem dużych klinik, a po powrocie postanowiłem założyć własną.

Prowadzenie kliniki to biznes. Czy można powiedzieć, że oprócz bycia lekarzem, jest Pan także biznesmenem?

Tylko częściowo. Faktycznie, swoje kliniki leczenia niepłodności zacząłem prowadzić, bo miałem przeświadczenie, że robię to w sposób właściwy i profesjonalny. Wymagało to sporych inwestycji i podjęcia ryzyka biznesowego. Jednak zawsze na pierwszym miejscu stawiam realizację planów medycznych – rozwoju i efektywności pracy kliniki.

dr n.med. Jarosław Janeczko

Jakie są główne przyczyny niepłodności?

W przypadku kobiet, główną przyczyną jest czas – płodność spada wraz z wiekiem. Kobiety dość późno zaczynają myśleć o założeniu rodziny i o dzieciach. Poza tym, w 50% przyczyna niepłodności leży po stronie mężczyzn. Jeszcze do niedawna my, mężczyźni, byliśmy przeświadczeni o swojej wspaniałości – nikt nie poddaje przecież w wątpliwość jakości nasienia prawdziwego macho. Okazuje się, że to nie jest tak do końca. Do tego dochodzą używki, papierosy i alkohol, siedzący tryb życia oraz czynnik, o którym mówi się coraz częściej – otyłość. Kiedyś otyłość widzieliśmy na Zachodzie. Dziś mamy ją i my – jako efekt niezdrowego stylu życia.

Czy nieprawidłowa dieta i styl życia mogą mieć wpływ na niepłodność? Czy papierosy, alkohol, sterydy i anaboliki także mogą przyczynić się do niepłodności?

Sport, ćwiczenia i dieta – to podstawa zdrowego stylu życia. Dieta, co też często powtarzam moim pacjentom, nie oznacza głodzenia. Nie musimy być też ekstremalnie wyćwiczeni. Mamy po prostu zdrowo żyć – ruszać się i nie nadużywać słodyczy, cukru. Otyłość to prosta droga do zaburzeń hormonalnych, które zmniejszają szansę na ciążę. Nie do końca rozumiem pacjentów, którzy oczekują błyskawicznej diagnozy, szybkiego leczenia i natychmiastowych efektów. U jednych redukcja masy ciała, u innych problem rzucenia nałogów, odbloku po stosowaniu sterydów czy zmiany trybu życia na mniej stresujący. To wymaga czasu i wysiłku i dotyczy często obojga partnerów. Nie zawsze wysoki koszt leczenia oznacza większe szanse na ciążę – czasem wystarczy, że pacjenci będą współpracować z lekarzem. Przykładowo, wychodzę z założenia, że nie leczę pacjentów, póki nie rzucą palenia. Uważam, w oparciu o literaturę medyczną, że nie ma to sensu. Według badań, tylko 6% palaczy ma dzieci. Mówię więc moim pacjentom, że gdybym ja miał 6 procent skuteczności leczenia, to nie przyszliby do mnie po pomoc. A jeśli nie stosują się do moich zaleceń, to zapewne liczą na to, że wystarczy wiedza medyczna, doświadczenie i umiejętności lekarzy i innych pracowników kliniki. To nie jest prawda. Ja walczę o skuteczność, ale jeśli pacjent chce zwiększyć szanse na posiadanie dziecka, a nie zaczyna od zmian swojego stylu życia, to mam wrażenie, że walczę sam.

Jak diagnozuje się niepłodność?

Podstawą w diagnostyce męskiej płodności jest badanie nasienia. Przed badaniem mężczyzna powinien zachować 2 do 7 dni wstrzemięźliwości płciowej, a przez miesiąc alkoholowej i nikotynowej. To ważne, ponieważ nikotyna, narkotyki czy inne używki mają bezpośredni wpływ na jakość nasienia. Badanie lepiej też przełożyć, jeśli w ciągu poprzedzającego miesiąca pacjent miał podwyższoną temperaturę lub przyjmował antybiotyki. Jeśli istnieją wskazania, wykonuje się też inne, dodatkowe badania nasienia, aby sprawdzić np. dojrzałość plemników lub jakość chromatyny plemnikowej. Natomiast jeśli chodzi o kobietę, to ważny jest wywiad lekarski w czasie pierwszej wizyty, USG oraz badania. Jednym z najważniejszych jest badanie poziomu hormonu antymullerowskiego – AMH, który mówi o rezerwie jajnikowej. Określa wprost, jaką szansę na zajście w ciążę ma kobieta i jak bardzo muszę się spieszyć z dalszą diagnozą. Na stronie naszej kliniki można przeczytać, jak się przygotować do pierwszej wizyty. Te przygotowania są po to, by zacząć od jakiejś dyskusji. Jeśli para przychodzi z wynikiem badania nasienia, AMH, ewentualnie badań tarczycy, to jest to bardzo dużo, ponieważ już na ich podstawie mogę wychwycić pewne zaburzenia. Później wykonuje się wymazy bakteriologiczno-mykologiczne, aby zobaczyć, czy nie ma infekcji pochwowej i sprawdzić drożność jajowodów. Jest to standard – każdy lekarz zajmujący się leczeniem niepłodności od tego zaczyna. Na podstawie tych wszystkich badań oceniam, czy jest naturalna szansa zajścia w ciążę u danej pacjentki. Często bywa tak, że po zrobieniu drożności pacjentka zachodzi w ciążę, bo miała jakieś drobne zrosty. Drożność jajowodów sprawdza się podczas zabiegu przy użyciu soli fizjologicznej i USG albo HSG, czyli kontrastu pod aparatem rentgenowskim, histeroskopii czy laparoskopii. Następnie zlecam badania poziomu hormonów. Kiedy mam postawioną diagnozę, mogę podjąć decyzję o odpowiednim leczeniu. Większość pacjentek przychodzi z nastawieniem, że już trochę czasu straciła. Aby mówić o niepłodności, od rozpoczęcia starań o dziecko, musi minąć co najmniej rok, przy regularnym współżyciu. Tymczasem część diagnostyczna także trochę tego cennego czasu zajmuje, ale jest niezbędna, abym mógł wdrożyć plan leczenia najskuteczniejszy w przypadku tej konkretnej pary.

Uważa się, że zapłodnienie in vitro to narzędzie w walce z niepłodnością, metoda, która może przynieść radość z posiadania potomstwa wielu parom. Na czym polega metoda in vitro?

Gdy problem u danej pary zostaje zdiagnozowany i zapada decyzja o podejściu do zabiegu in vitro, rozpoczynamy stymulację hormonalną. Stosowane są różne protokoły, z których dostosowuje się najlepszy dla pacjentki, w zależności od jej rezerwy jajnikowej. Protokoły dzielimy głównie na krótkie (ok. 10 dni) i długie (ok. 3 tygodni). Gonadotropiny podajemy w zastrzykach podskórnych, niebolesnych. Leki te stymulują wzrost kilku lub kilkunastu pęcherzyków w jajnikach, aż osiągną średnicę kilkunastu milimetrów. Wówczas wykonujemy ostatni zastrzyk, który ma stymulować dojrzewanie komórek jajowych. 36 godzin później, w znieczuleniu krótkim, dożylnym, pod kontrolą USG, pobiera się od pacjentki komórki jajowe. Zabieg trwa kilka minut, a po dwóch godzinach pacjentka wychodzi do domu. W tym samym dniu komórki, które są dojrzałe i gotowe do zapłodnienia, zapładniane są nasieniem partnera. Hodowla blastocyst trwa w laboratorium najczęściej 5 dni. Po tym czasie podaje się do macicy jeden lub dwa zarodki. Jest to zabieg zupełnie bezbolesny i nie wymaga znieczulenia. Po transferze zarodków czekamy 9 dni, czasami najdłuższych w życiu. Potem pacjentka wykonuje badanie Beta HCG. Jeśli test wychodzi dodatni, oczywiście podajemy leki na podtrzymanie zagnieżdżenia zarodków. I mamy ciążę! Często spotykam się z tym, że pacjentki mają w kartę wpisywane stwierdzenie: ciąża po in vitro, a przecież to jest normalna ciąża. Czy ciąża po in vitro jest rozpoznaniem? Nie. Takie działanie to stygmatyzacja.

Dlaczego in vitro w naszym kraju budzi wiele emocji i kontrowersji?

Ludzie oswoili się z tematem in vitro. Sam fakt, że Ministerstwo Zdrowia finansowało procedurę, oznacza, że jest ona bezpieczna. Wcześniej była owiana tajemnicą, co powodowało, że ludzie myśleli, że robimy coś złego. W pewnych kręgach powtarzano, że aby powstał jeden zarodek, zabija się kilkoro dzieci. I niektórzy wyznają takie poglądy do dziś. To przykład kompletnego braku zrozumienia tematu, bo komórka jajowa lub plemnik, mogą zawierać błędy genetyczne, co znaczy, że po ich połączeniu, nie zawsze powstanie prawidłowy zarodek. Takie embriony po prostu zatrzymują się w wyniku powstania błędu i natura sama eliminuje słabsze z nich. To jest tzw. selekcja naturalna. W klinikach leczenia niepłodności nie zabija się zarodków. Jeśli powstają jakieś nadmiarowe, to są one zamrażane. Mrożenie także ich nie zabija. Rozumiem, że to stąd wśród pacjentów pojawia się często pytanie o to, czy my niszczymy zarodki. Odpowiadam – nie. Obecnie, zgodnie z obowiązującą ustawą, kliniki muszą uzyskać licencję, a wszelkie ich działania muszą być transparentne. Każda komórka i cała jej historia pobytu w laboratorium, jest szczegółowo opisywana. Nic nie ginie. Wszystkie kliniki, które posiadające certyfikację, działają na światowym poziomie i nie może dojść w nich do jakiegokolwiek zaniedbania. To wszystko dzieje się pod pełnym nadzorem. Każdą procedurę wykonywaną przez embriologa musi kontrolować drugi embriolog.

Niepłodność to problem nie tylko społeczny i medyczny, ale również psychologiczny. Badania specjalistów z Bostonu dowiodły, że osoby leczące się z powodu niepłodności doświadczają tak silnego stresu, jak pacjenci z chorobą nowotworową.

Tak, to są bardzo duże emocje. Sam fakt bezskutecznych prób zajścia w ciążę przez rok – a dopiero po takim czasie możemy mówić o niepłodności – już powoduje, że u pacjentów wzrasta poziom stresu. A są przecież pary, które zmagają się z niepłodnością 5, a nawet 10 lat. Problem narasta, a nie zanika, więc nie można zostawiać ich bez wsparcia i pomocy. Z taką parą powinien również pracować psycholog.

 

Co, Pana zdaniem, jest największą emocjonalną trudnością w niepłodności?

Trafiają do mnie różne pary i na podstawie doświadczenia wiem, że największą trudnością jest zrozumienie problemu i podjęcie decyzji dotyczącej leczenia. Często ze względu na wyznawane poglądy, para nie chce skorzystać z metody in vitro, nawet, jeśli jest to dla nich jedyna szansa na ciążę. Pragnienie posiadania dziecka i jednoczesna blokada, którą sami sobie nakładają, sprawia, że wiąże się to z silnymi, negatywnymi emocjami.

Średnio 30 proc. kobiet leczących się z powodu niepłodności doświadcza objawów depresyjnych. Czy wizyta u psychologa może im pomóc? I jak partner może pomóc?

Obecnie w każdej klinice leczenia niepłodności przyjmuje psycholog. Sam nie chciałbym się w tych sprawach wypowiadać, jednak na podstawie literatury naukowej i własnych obserwacji, zawsze zalecam szczerą rozmowę między partnerami. Często spotykam się z brakiem akceptacji jednego z partnerów co do jakiejś procedury medycznie wspomaganej prokreacji. Dla par już sama decyzja o in vitro jest jedną z najtrudniejszych w życiu. Zwykle jednak większość obiekcji dotyczy skorzystania z banku nasienia, zarodków czy oocytów. Podkreślam, że najważniejszy jest dialog, a emocje i uczucia nie mogą być ukrywane, bo po zastosowaniu leczenia, będzie już za późno na ich wyrażenie. Dlatego ja zawsze proszę, aby para nie podejmowała decyzji dotyczących leczenia pod wpływem chwili, tylko aby ich postanowienie było przemyślane. Bywa, że pary wracają do mnie po 2 latach i stwierdzają, że nadszedł ten moment, że teraz są gotowi. To naprawdę ogromne emocje. Z resztą sam fakt przekroczenia progu kliniki leczenia niepłodności bywa stygmatyzujący.

Co z mężczyznami? Jak oni radzą sobie z tym problemem?

Zauważyłem, że kiedy proszę pacjenta o zrobienie badania nasienia, to on to rozumie tak, jakbym poddawał w wątpliwość jego męskość. Inaczej jest z kobietami. Każda wie, że musi zrobić badanie poziomu AMH i jeśli coś będzie nie tak, to wspólnie zastanowimy się nad możliwym rozwiązaniem. Mężczyzna rzadko zwierza się komuś ze swoich problemów z płodnością, próbuje poradzić sobie sam. Jednak kiedy uświadomi sobie, że wraz z lekarzem można poszukać wyjścia z sytuacji, jest z pewnością nieco łatwiej. Podejście lekarza jest w tym przypadku bardzo istotne. Najtrudniejszy temat to wykorzystanie do zabiegu inseminacji lub in vitro nasienia dawcy – decyzja wymaga głębokiego rozważenia i dla niektórych mężczyzn jest to nieakceptowalne, a inni wychodzą z założenia, że ojcem jest ten, kto wychowuje dziecko, a nie ten, kto przekazuje plemnik.

Czy, Pana zdaniem, niepłodność może zniszczyć związek?

Czasami tak się zdarza. Szczególnie na początku, kiedy znana jest już przyczyna niepłodności i zaczyna się walka: jeśli partnerzy nie radzą sobie z emocjami, obwiniają się wzajemnie lub mają odmienne zdanie w kwestii leczenia, zdarza się, że po prostu tę walkę przerywają, że się poddają. Do rozstania może dojść w bardzo poważnych i długoletnich związkach. Bywa, że nawet jeśli leczenie przyniesie pozytywne skutki, para rozchodzi się po urodzeniu dziecka. Jednak czy sama niepłodność leży u podstawy tych rozstań? Przyczyny rozpadu związków są zawsze złożone i dlatego nawet po pokonaniu wielu trudności razem, możliwy jest rozpad relacji.

Jest Pan miłośnikiem piłki nożnej. Wiem, że jeździ Pan na mecze po całym świecie. Komu Pan kibicuje?

Kibicuję Realowi Madryt i Ronaldo. Wybieram się na najbliższy mecz Real Madryt vs. Barcelona – starcie Messi i Cristiano Ronaldo. Byłem na niejednym meczu, to są światowe emocje. Porównując polski i hiszpański futbol, uważam, że to dwie różne dyscypliny sportowe. Dla mnie piłkarze tacy jak Ronaldo czy Messi to artyści robiący coś niesamowitego.

Jaki jest Pana sprawdzony sposób na relaks?

Nie mam. Chyba że uznamy za relaks mój pracoholizm.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Prosimy wpisz swój komentarz!
Prosimy podaj swoje imię tutaj.