Paweł A. Nowak: Akordeon to taki muzyczny kameleon, który doskonale adaptuje się do każdego rodzaju muzyki

0
757

Festiwal akordeonowy w Sulęczynie w tym roku odbędzie się po raz dwudziesty. Dyrektor imprezy, Paweł A. Nowak myśli już jednak o kolejnych edycjach. Nam opowiedział o tegorocznej imprezie, jej podwalinach, a także o swoich projektach oraz o roli akordeonu na współczesnej scenie muzycznej.

 

 

 

MM: Rozumiem że warunkiem wystąpienia na Międzynarodowym Festiwalu Akordeonowym w Sulęczynie jest zmontowanie składu, w którym znajdzie się akordeonostka/akordeonista, bądź też ktoś, kto na tym instrumencie gra?

PN: Faktycznie warunkiem zagraniu na festiwalu jest to, aby w składzie zespołu znalazł się akordeon, bandoneon lub inne instrumenty z tej grupy. To oczywiście nie jedyny warunek. Staram się, aby każdego roku czymś zaskoczyć słuchaczy – aby zapraszać artystów z różnych stron świata, często takich, którzy w Polsce nie są znani, a w innych krajach robią zawrotną karierę.

MM Pytam, bo wydawało mi się, że Andrzej Jagodziński jest pianistą

PN: Owszem, jest pianistą i to wybitnym, natomiast w swoim dorobku artystycznym dwie płyty, na których gra na akordeonie, a towarzyszy mu na fortepianie Giovanni Mirabassi

MM: Przed nami jubileuszowa 20 edycja festiwalu. Czy jakaś szczególna myśl przyświeca mu w tym roku?

PN: Poszczególne edycje festiwalu nie mają motta ani dominującego stylu, czy gatunku, natomiast każdorazowo przyświeca mi cel, żeby muzyka była jak najwyższej próby. Aby była różnorodna, ciekawa, a dla tych, którzy nie do końca są miłośnikami akordeonu – zaskakująca. Stąd też przeróżne kombinacje akordeonu z innymi instrumentami. Akordeon to taki muzyczny kameleon, który doskonale adaptuje się do każdego rodzaju muzyki.

MM: No właśnie – w programie mało jest występów solowych z akordeonem

PN: To prawda, stawiam na muzykę kameralną oraz większe formy. Chociaż początki festiwalu, kiedy nosił nazwę „Sulęczyńskie Spotkania Akordeonowe” były zupełnie inne. Pierwsza edycja, choć nikt się wtedy jeszcze nie spodziewał, że to zajdzie tak daleko, była moim solowym koncertem…

MM: W tym roku wystąpisz z formacją Klezmoret

PN: Tak oraz z projektem L’APERITIF

MM: Opowiedz proszę o każdej z nich.

PN: Klezmoret to projekt, który narodził się kilkanaście lat temu. Początkowo koncertowaliśmy jako trio. Na skrzypcach grał Tomek Siarkiewicz, a na kontrabasie Darek Gutomski. Już po około 3 latach nagraliśmy płytę. Była to moja pierwsza płyta i mam do niej wielki sentyment. Niestety po kilku latach działalności z kraju wyjechał skrzypek i zespół przestał istnieć. Minęły 3 lub 4 lata, aż poznałem wybitnych instrumentalistów: Mikołaja Kostkę i Patryka Zakrzewskiego. W gotowości był już Maciek Sadowski, wszechstronny artysta, kontrabasista, który grał w ostatnim składzie Klezmoretu przed rozpadem. Zresztą Maciek był w większości ówczesnych składów, w których grałem. Nie będę ukrywał, że muzycznie zaiskrzyło między nami. Nowy czteroosobowy Klezmoret zyskał na świeżości, nowej energii i zupełnie innym spojrzeniu. Szybko postanowiliśmy nagrać płytę, niestety pandemia pokrzyżowała nam ten pomysł. Jednak w maju tego roku udało się wreszcie wejść do studia i nagrać nowy materiał. Udało się też pozyskać wsparcie finansowe wspaniałych darczyńców zaprzyjaźnionych z zespołem i kibicujących nam od dawna. Cieszę się, że właśnie na festiwalu w Sulęczynie, który jest moim dzieckiem, zagramy premierę płyty. To taki wyjątkowy moment. 20. edycja i do tego premiera płyty, na którą wielu naszych fanów czeka od lat. Drugi projekt, z którym wystąpię to L’APERITIF z Darią Zaradkiewicz, wspaniałą wokalistką i wspaniałą kobietą. Daria jest moją przyjaciółką, zagraliśmy setki koncertów, łączy nas muzyczna chemia. Bardzo ją cenię za warsztat, za otwartość, generalnie za jej całokształt. Nasz projekt poświęcony jest muzyce francuskiej, którą oboje uwielbiamy. Akordeon i repertuar francuski to bardzo wdzięczna sytuacja.

MM: Wiem, że pojawiły się już nowe utwory nagrane przez Klezmoret w tym składzie: „Siódemka Babci Iwonki” i „Tati Um Mama Tants”.

PN: Tak, „Siódemka” to moja kompozycja, którą napisałem na potrzeby „Opowieści Babci Iwonki” – filmu o kaszubskich tradycjach. Ale gdy zaproponowałem włączenie go do naszego repertuaru to zespół zareagował dużym entuzjazmem. A drugi utwór, który przedpremierowo pojawił się w przestrzeni publicznej to wirtuozowski standard muzyki klezmerskiej, który graliśmy jeszcze w poprzednim składzie

MM: Premierowa płyta ma swój tytuł?

PN: Tak, „The mystery of light”. To wizja naszego skrzypka, Mikołaja Kostki

MM: Nie masz wrażenia, że akordeon został korzystnie ‚odczarowany’ w ostatnich kilkunastu latach chociażby za sprawą Marcina Wyrostka, czy Czesława Mozila?

PN: Oczywiście, że tak. Nasz festiwal też ma w tym swój udział. Kiedy zaczynałem przygodę z akordeonem, ten instrument był passé. Trzeba było wielu lat pracy akordeonistów, żeby odzcarować weselny mit tego instrumentu.

MM: Jak myślisz – czy od odnajdzie się on w przyszłości również w innych, niekoniecznie niszowych gatunkach?

PN: On już odnajduje się wszędzie. Coraz częściej pojawia się w muzyce pop, czy nawet rock. Fenomenem akordeonu jest jego uniwersalność i możliwość dopasowania brzmienia do stylu, gatunku, czy okoliczności. Oczywiście myślę o instrumentach wysokiej jakości.

Rozmawiał: Maciej Majewski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Prosimy wpisz swój komentarz!
Prosimy podaj swoje imię tutaj.