Proces kompozycji trwał dobre kilka lat i inspiracje się w tym czasie zmieniały. Rozmowa z The Maple Verse

0
479

Po latach zdobywania szlifów i doświadczeń muzycznych i kompozytorskich, Bartek Kosiński zebrał swoje autorskie kompozycje i wydał je pod szyldem The Maple Verse. Płyta „Prove Me Wrong” łączy w sobie rocka progresywnego, pop, a nawet art pop. Ale złożone kompozycje, to nie jedyny patent na muzykę w tym projekcie. O całości przedsięwzięcia opowiedział mi jego sprawca.

 

 

MM: Słuchając „Prove Me Wrong”, zastanawiam się, co było dla Ciebie punktem wyjścia dla stworzenia tych kompozycji, bo wpływów jest tu sporo?

BK: Wydaje mi się, że ciężko tu podać jednoznaczną odpowiedź, bo proces kompozycji trwał dobre kilka lat i inspiracje się w tym czasie zmieniały. Pierwsze utwory, jakie pisałem, były inspirowane wczesną działalnością Genesis, choć większość piosenek na „Prove Me Wrong” pochodzi raczej z okresu, kiedy fascynowały mnie takie zespoły jak Porcupine Tree, czy Pain Of Salvation. Cały czas wśród inspiracji pozostawał też zespół Rush, szczególnie jeśli chodzi o moją grę na basie.

MM: Kiedy zatem tak naprawdę zacząłeś komponować te utwory?

BK: Myślę, że około 5-6 lat temu, choć z tego wczesnego okresu żaden utwór na płycie się ostatecznie nie znalazł. Najstarsze melodie i fragmenty „Prove Me Wrong” pochodzą z 2018 roku. Znaczna większość materiału została jednak skomponowana w latach 2020-2021. Wynika to z faktu, iż cały czas się rozwijam i wciąż wydaje mi się, że każdy nowy utwór, który napiszę, jest lepszy od wszystkich poprzednich.

MM: Okres pandemii zdaje się trochę dopomógł temu procesowi?

BK: Na pewno. Nie tylko miałem więcej czasu na komponowanie i nagrywanie, ale też dopiero po tym, jak nastała pandemia, zdecydowałem się na naukę gry na basie, który potem stał się bardzo ważnym elementem na płycie. Oprócz tego w 2020 roku zacząłem studia w Anglii z dostępem do profesjonalnego studia nagraniowego, więc ten dostęp był takim impulsem do tego, żeby te utwory wreszcie skończyć, nagrać i wydać.

MM: To zaowocowało także m.in. współpracą z tamtejszymi muzykami.

BK: Tak, poznałem tu wielu ciekawych ludzi i kilku znajomych skończyło jako goście na płycie. Łatwiej było też odezwać się do muzyków z okolicznych zespołów, jak np. perkusista Jake Aubrey z Echorec. Mimo tego na płycie występują również muzycy z  Polski, przede wszystkim Mateusz Jagiełło (gitara oraz produkcja), z którym poznaliśmy się, grając w warszawskim Pinn Dropp.

MM: No właśnie, z Pinn Dropp odszedłeś. Nie wrócisz już do zespołu?

BK: Z Pinn Droppem rozstaliśmy się z przyczyn praktycznych, bo ciężko było skutecznie współpracować, będąc w innych krajach. Moje plany na najbliższe lata powrotu do Polski na stałe raczej nie zakładają, więc powrót do zespołu również nie wchodzi w grę. Na pewno jednak w Pinn Dropp czułem się bardzo dobrze i jesteśmy dalej w dobrej komitywie, więc nigdy nie wiadomo, co się w przyszłości wydarzy.

MM: Przy tych wszystkich inspiracjach z kręgu rocka progresywnego, Twoje numery mają bardzo lekko prowadzone melodie. Układasz je na klawiszach, czy przy użyciu gitary?

BK: W większości przypadków melodie piszę na pianinie, choć zdarzy mi się je również pisać, śpiewając. Ogółem większość utworów komponuję najpierw na pianinie przy schemacie akordy plus wokal, a dopiero potem dorabiam partie bębnów, basu itd. Ta lekkość melodii może też wynikać z faktu, że oprócz rocka progresywnego jest sporo wykonawców popowych i mainstreamowych, których jestem fanem. W trakcie pracy nad płytą sporo słuchałem takich wykonawców jak np. Billie Eilish czy Girl in Red.

MM: Mam wrażenie, że w dwóch najdłuższych utworach na płycie, czyli „Remnants Of A Sacred Past” oraz „A Midnight Contemplation” chciałeś zawrzeć kilka kawałków na raz.

BK: Nie do końca. Zawsze byłem fanem długich kompozycji i do dziś najlepsze utwory, jakie znam, trwają od 10 do 20 minut. Lubię pisać takie dłuższe piosenki, gdyż daje mi to dużo więcej możliwości do wyłamania się z tradycyjnego schematu zwrotka-refren i poeksperymentowania z kompozycją. Faktem jest natomiast, że z takiego jednego długiego utworu można by zazwyczaj zrobić kilka krótkich.

MM: A czemu „Cascading Down” występuje jako bonus?

BK: Tak jak już mówiłem, w większości wolę swoje nowe kompozycje od tych starszych, a „Cascading Down” już zostało napisane jakiś czas temu. Chciałem zachować balans na płycie pomiędzy utworami powolnymi i smutnymi, a tymi bardziej energicznymi. Jako że ogółem dużo łatwiej przychodzi mi pisanie melancholijnych utworów, to kilka z nich musiałem z płyty odrzucić, mając ów balans na uwadze. „Cascading Down” jednak już był utworem gotowym i nagranym, gdyż opublikowałem go w 2020 roku jako singiel, zanim jeszcze myślałem o wydaniu płyty. Jest to również ważny dla mnie utwór jako początek projektu, który przerodził się teraz w The Maple Verse, więc uznałem że warto by go było „uhonorować” przynajmniej jako bonus na płycie.

MM: Będziesz grał koncerty z tym materiałem?

BK: Taki jest plan i ostatnio koncentruję się właśnie na przygotowaniu do koncertów. Największy problem jest jednak ze składem, ponieważ część muzyków jest w Polsce, a ci, którzy są w Anglii, też nie do końca znajdują się w jednym miejscu. Na pewno niebawem zacznę grać na żywo lokalnie w Anglii, natomiast na przyjazd do Polski z tym materiałem będę musiał jeszcze trochę poczekać.

MM: A zostały Ci jeszcze jakieś kompozycje, które nie weszły na „Prove Me Wrong”?

BK: Kilka, choć tylko jeden na tyle dobry, że cały czas myślę jak go tutaj wydać. Ogółem nie jestem fanem wydawania „odrzutów”, dlatego te utwory, które na płycie się nie znalazły, nawet nie zostały porządnie nagrane i światła dziennego raczej nigdy nie ujrzą. Jest – tak, jak mówię – jeden wyjątek, ale nic więcej na jego temat zdradzić na razie nie mogę.

Rozmawiał: Maciej Majewski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Prosimy wpisz swój komentarz!
Prosimy podaj swoje imię tutaj.