Karolina Pilarczyk: Królowa europejskiego driftu

 

Weszłam w drifting z wielkim zerem – zerowym stanem konta, wiedzy, doświadczenia i wsparcia. Zajęło mi to też dużo czasu, bo nikt nie chciał mnie wesprzeć merytorycznie i finansowo. Ale przyznam, że lepiej smakuje wymarzony cel, kiedy się go wywalczy – wyznaje Karolina Pilarczyk, pierwsza kobieta, która zdobyła licencje Polskiej Federacji Driftingu i Driftingowych Organizacji na całym Świecie.

 

1Drift podbił Twoje serce w 2004 roku. Jak do tego doszło?

Karolina Pilarczyk: To było zupełnie przez przypadek. Jeździłam w rajdach samochodowych i myślałam, że zostanę mistrzem WRC. Moim problemem było to, że uwielbiałam „ślizgać się samochodem”, to znaczy wprowadza go w poślizg „na ręcznym”. To mnie bawiło bardziej niż jazda techniczna i zdobywanie jak najlepszego czasu, chociaż mój pilot był z tego bardzo niezadowolony i krzyczał na mnie w aucie, kiedy to robiłam. Kiedyś, przez przypadek, trafiłam na pokaz driftu na wyścigach na ¼ mili (jazda na czas po prostej). Miałam przyjemność pojechać jako pasażer podczas pokazu, gdzie auto cały czas wprowadzane było w poślizg. Wtedy, maksymalnie podniecona, zapytałam: „Co to jest?”. Kierowca odpowiedział, że to taka dyscyplina motosportowa – drifting, która pochodzi z Japonii i polega na tym, aby cały czas utrzymywać auto w kontrolowanym poślizgu. Przecież to było to, co chciałam robić, nie wiedziałam tylko, że coś takiego istnieje. Więc od razu zmieniłam rajdy na drifting.

2Podobno zdarzyło Ci się na początku kariery wystartować w zawodach w butach na wysokim obcasie?

Tak. Była to dość śmieszna sytuacja. Kiedy wymyśliłam, że będę driftować, nastąpiła akcja-reakcja, czyli do zawodów kupiłam na kredyt BMW. I pojechałam na pierwsze w Polsce zawody driftingowe zorganizowane na torze w Poznaniu. Było to w roku 2005. Pojechałam tam, aby zobaczyć, co to jest drifting, ale organizatorzy od razu przyszli do mnie z zaproszeniem do wzięcia udziału w zawodach. Nie byłam na to przygotowana – jedyne buty, jakie wtedy miałam, były na wysokim obcasie. Miałam też jeden komplet opon, na którym musiałam jeszcze wrócić do Warszawy. To wszystko wyglądało śmiesznie, ale zabawa była przednia!

3W 2008 roku zdobyłaś, jako pierwsza kobieta, licencję Polskiej Federacji Driftingu. Czy to właśnie wtedy zdecydowałaś się w stu procentach poświęcić karierze w driftingu?

Swoje życie postanowiłam związać z driftingiem, jak tylko się o nim dowiedziałam, bo to był też moment, kiedy się w nim zakochałam i stwierdziłam, że chcę tak jeździć. Swoje marzenie zaczęłam realizować w 2008 roku. Śmieję się, że weszłam w to z wielkim zerem – zerowym stanem konta, wiedzy, doświadczenia i wsparcia. Zajęło mi to też dużo czasu, bo nikt nie chciał mnie wesprzeć merytorycznie i finansowo. Ale przyznam, że lepiej smakuje wymarzony cel, kiedy się go wywalczy, a nie dostanie w tzw. pięć minut. Często tłumaczę młodym ludziom, którzy przychodzą do mnie i pytają, jak pozyskać sponsora, bo chcą jeździć, że muszą przede wszystkim uzbroić się w cierpliwość. Na wszystko trzeba zapracować – najpierw coś osiągnąć. Wiele osób przez to odpada. Ja byłam zawzięta i uparłam się, aby znaleźć sposób na finansowanie. Zajęło mi to wiele lat, ale przyniosło mi to ogromną satysfakcję. Choć nie zmienia to faktu, że miałam też dużo chwil zwątpienia. Gdy sięgam pamięcią, przypominam sobie różne sytuacje z mojego życia, kiedy np. walczyłam o budżet i sponsorów, aby zbudować zespół, i sama się sobie dziwię, że nie zwątpiłam.

4Jak czujesz się z tytułem Królowej Polskiego Driftu?

Teraz to już europejskiego! Czuję się bardzo dobrze. Nie ukrywam, że moje początki były trudne, ponieważ nie tylko nie miałam wsparcia, ale także jako kobieta byłam „na cenzurowanym”. Kobietom mniej się wybacza i jeśli popełniają błędy, to uważa się, że nie umieją jeździć. Jeżeli to mężczyźni popełniają błędy, to panuje przekonanie, że coś im nie wyszło. Tak było wielokrotnie: jeśli w czasie zawodów popełniłam błąd, to był on wytykany. Natomiast gdy moi koledzy wypadali z torów, to mówiło się, że pewnie coś im nie poszło, że cisnęli za mocno itp. Kobiety muszą więcej pokazać, być w topowej czołówce drifterów i aby uzyskać szacunek, muszą zdobywać wysokie pozycje. Ale jednocześnie daje to ogromną satysfakcję.

5Czujesz się teraz jakbyś miała wyłączność na drifting w kobiecym wydaniu?

Już nie. Kiedyś rzeczywiście było tak, że przez 10 lat, od kiedy drifting został zaprezentowany w Polsce w 2004 roku, a rok później zorganizowano u nas pierwsze zawody, tak praktycznie do zeszłego roku byłam jedyną kobietą startującą w zawodach. Byłam jedyna, więc nie było do kogo mnie porównywać. Rzeczywiście miałam dreszczyk emocji, gdy myślałam o kolejnych zawodniczkach, bo było mi dobrze być tą jedyną. Teraz, gdy dołączyły do mnie koleżanki, to bardzo się z tego powodu cieszę. Z wieloma mam fantastyczny kontakt, ale nie ze wszystkimi trzymamy się razem. Niestety wielokrotnie jest tak, że kobiety są bardzo zajadłe i kiedy pojawiają się w środowiskach męskich, to zamiast się wspierać, zwalczają się. Staram się trzymać z dziewczynami, które wkraczają w motosport, dawać im rady. To buduje więź i relację. Mam nadzieję, że dzięki temu zbudujemy polski team i utrzymamy wzajemne wsparcie.

6Wiele dziewczyn na torach nie występuje, choć dużo z nich zainteresowanych jest driftem czy innymi motosportami. Czy piszą do Ciebie takie kobiety, które chciałyby pójść w Twoje ślady?

Najczęściej pytają, jak zacząć, jak zdobyć licencję i jaki będzie najlepszy do tego samochód, czy się przejmowałam hejtem i jak sobie z nim radzić. Rzeczywiście, kobiet do mnie piszących i kochających ten sport, które chciałyby jeździć w zawodach, jest bardzo dużo. Część z nich udaje mi się przekonać, aby zaczęły to robić.

7Czy uważasz, że samochody i sport motorowy są mało kobiece? Jakie predyspozycje powinna mieć kobieta, która chciałaby zająć się driftem? Czy to sport dla każdej z nas?

Uważam, że dla każdej, bo nie widzę poważnych ograniczeń jeśli chodzi o fizyczność. Nie trzeba mieć dużej siły. Samochody są teraz tak skonstruowane, że mają wspomaganie, nie potrzeba siły fizycznej. Natomiast trzeba być uzbrojonym w cierpliwość, ponieważ drifting jest na tyle odmienną dyscypliną motosportową, że od samego początku musimy robić w nim coś odwrotnego. Porównując, w rajdach czy off-roadzie właściwie jeździ się tak jak normalnym samochodem, tylko że lepszą linią i bardziej dynamicznie, czyli jeśli pojadę na takie zawody, to je skończę, najwyżej na ostatniej pozycji, ale dojadę. W przypadku driftingu muszę robić zupełnie coś odwrotnego. W filmie pt. „Szybcy i wściekli” wygląda to prosto, ale gdy samemu wsiądzie się do auta, przestaje być proste. Generalnie, wszystkim (kobietom i mężczyznom) wydaje się, że jak zrobią jeden łuk i skontrolują poślizg, to już driftują. Ale kiedy trzeba precyzyjnie poprowadzić auto po właściwej trojektorii, z odpowiednią prędkością i techniką, to okazuje się nie być to proste. Kobiety szczególnie powinny uzbroić się w cierpliwość i nabrać dystansu do tego, co się będzie działo wokół nich, bo na pewno będą obserwowane, komentowane i hejtowane. Dystans! Zawsze wszystkim powtarzam, że to, co robisz, robisz przede wszystkim dla siebie. To ma dawać ci przyjemność. Jeśli wsiadasz do samochodu i czujesz się fantastycznie ( tak ja się czuję w samochodzie, bo świat przestaje dla mnie wtedy istnieć), to rób to i nie przejmuj się tym, co ktoś powie. To twoje życie!

8Kiedyś uczestniczyłam w eventach motoryzacyjnych na torze np. w Poznaniu. Wtedy niektórzy koledzy śmiali się ze mnie, pisali głupie teksty na ten temat. Czy nie uważasz, że sport samochodowy jest mało kobiecy? Czy to sport tylko dla facetów?

Zdecydowanie nie zgodzę się z tym. Znam wiele kobiet – świetnych kierowców. W historii było wiele kobiet, np. Michelle Mouton, które potrafiły wygrywać z facetami. Słynny rajd Dakar był wygrany przez kobietę Juttę Kleinschmidt, więc da się. W motosporcie ważne są dwie rzeczy. Pierwsza to umiejętności, a druga to sprzęt. A sprzęt, niestety wiąże się z finansami. Niestety, sponsorzy chcąc mieć w tym sporcie zwycięzcę, w większości wybierają mężczyzn. Niektórzy uważają, że to ja mam lepiej ze sponsorami, bo jestem kobietą, a sponsorzy chętniej zapłacą kobiecie, ale to nie jest prawda. Jeśli sponsor chce mieć zawodnika, który będzie wygrywał, to naturalnie wybierze mężczyznę. Nie wierzy się za bardzo w umiejętności kobiet. Traktuje się je bardziej jak maskotki. Mam nadzieję, że to się zmieni, bo kobiety są naprawdę mocno zdeterminowane gdy wkraczają w profesjonalny motosport. Teraz jest mi trochę łatwiej przekonać sponsorów, bo mam za sobą historię, ogromny dorobek, który mogę im pokazać. Kobieta, która dopiero zaczyna, nie ma się czym pochwalić, jest na gorszej pozycji.

9Twoi koledzy mówią o Tobie jako o oazie spokoju i ciepła. Jaka jesteś naprawdę?

Na pewno jest we mnie dużo energii, więc z tym spokojem to chyba nie jest tak do końca. Często ludzie mówią mi, że nie spodziewali się, że mam tyle ciepła w sobie. Oczekują tego, że skoro zajmuję się motosportem, to powinnam być „power-babą”, kobietą z jajami, która przeklina. To mnie bawi. Generalizując uznaje się, że kobieta w motosporcie równa się babochłop, więc ja z premedytacją chodzę w szpilkach i krótkich spódniczkach. Pokazuję, że można być stuprocentową kobietą, jeżdżąc w motosporcie. Mina ludzi jest bezcenna, kiedy pojawiam się w szpileczkach na zawodach, zakładam kombinezon i wsiadam do osiemsetkonnego auta. Takie dwa światy. Jednocześnie kocham ludzi i zwierzęta. Zwierzęta mnie rozbrajają. Walczę o nie. Jestem ambasadorką fundacji AST ratującej psy TTB (teriery w typie bull), czyli bulteriery, amstafy, psy tzw. groźne. Próbuję walczyć z mitami na ich temat, bo to psy dające wiele miłości. Kiedy ludzie widzą mnie z tymi psami i co z nimi robię, to dziwią się, mówiąc, że jestem taką ciepłą osobą. To dla nich takie niespodziewane.

10Jak ważny w Twoim biznesie jest wizerunek. Jak budujesz swoją markę?

Bardzo jest ważny wizerunek, bo czuję się obserwowana przez wiele osób. Niektórzy traktują mnie jako autorytet, więc czuję dużą odpowiedzialność. Uważam, by nie zrobić jakiejś głupoty, bo chciałabym, aby młodzi ludzie mieli we mnie dobre wzorce. Martwi mnie trochę to, co się dzieje, że promowane są osoby takie jak np. Kardashian, które nie mają nic ciekawego do powiedzenia, i że robi się z nich gwiazdy. Chciałabym, aby promowane były osoby, które coś osiągnęły, mogą coś przekazać, bo mają fantastyczne pasje. Takich osób w Polsce nie brakuje. Dlatego, kiedy widzę, ile osób mnie obserwuje, śledzi, dbam o to, by pokazać, co jest we mnie najfajniejsze, najlepsze i dać innym siłę oraz motywację do działania.

11Masz za sobą także epizod telewizyjny. Wiem, że nagrywałaś programy motoryzacyjne dla TV5. Czy telewizja Cię wciągnęła?

Wciągnęła w pewnym stopniu, ale na tamtym etapie najważniejszy był dla mnie sport. Walczyłam wtedy o sponsorów. Ponieważ ja byłam producentem tego programu, to pochłaniało mi to budżet, ale też ja pozyskiwałam sponsorów. Wykorzystałam to i wybrałam jednak sport.

12Jak wygląda Twoje życie poza pracą? Co porabiasz na co dzień?

Mam właściwie dwa życia. Jedno związane z motosportem, drugie z biznesem. Jestem cały czas aktywna w swoim zawodzie. Studiowałam informatykę i jestem po zarządzaniu. Całe życie pracowałam w firmach informatycznych i tak naprawdę myślałam, że w nich skończę. Nie ukrywam, że to jest moja druga pasja. Mogłabym o niej również długo opowiadać. Zresztą piszę doktorat z zakresu informatyki. Na pewno nie chcę stracić z tym kontaktu, bo dla mnie jest to bardzo interesujące. Rozwijam się więc również w zakresie informatycznym, komunikacyjnym, ale także pomagam zwierzętom.

13Dużo podróżujesz po świecie. Jak oceniasz Polki pod tym względem na tle Europejek?

Bardzo pozytywnie. Uważam, że Polki, te które miałam okazję poznać za granicą, są bardzo otwarte. Gdy spojrzę np. na nasze zawodniczki, to widzę bardzo pozytywne osoby. Nasze dziewczyny na zawodach zagranicznych chcą wręcz pomagać. To jest fajne. I są to ładne dziewczyny, więc mężczyźni chętniej się na nie otwierają.

14Czy jesteśmy, my, Polki, przebojowe i odważne?

Uważam, że już dawno pozbyłyśmy się kompleksów i wyjeżdżając zagranicę, jesteśmy dumne z tego, co zrobiłyśmy. Zwłaszcza że bardzo pozytywnie mówiło się o Polakach w okresie kryzysu, kiedy mówiono o Polsce jako o zielnej wyspie, kraju świetnie radzącym sobie. Dużo krajów zachodnich zwróciło wówczas uwagę na Polskę. Ludzie w świecie mówią o nas jako o niezwykle przedsiębiorczych osobach, które potrafią z niczego zrobić coś. My z tym za granicą czujemy się dobrze. Już nie traktuje się Polaków jak złodziei i alkoholików, tylko jak osoby kreatywne, energiczne i z pomysłami. A dodatkowo Polki czują się piękne, więc tę przebojowość i twardość w nich widać.

15Czy masz takie miejsce na świecie, do którego chętnie wracasz?

Nie mam takiego konkretnego, bo dla mnie przede wszystkim liczą się ludzie. Stąd nie myślę np. o pięknej wyspie z cudnymi krajobrazami, tylko o miejscach, w których czekają na mnie przyjaciele, ludzie, którzy piszą do mnie, tęsknią za mną i proszą, abym do nich wróciła. Na świecie mam wiele takich miejsc. To Japonia, Dubaj, kraje, do których jeździmy na zawody: Niemcy, Słowacja, gdzie mamy dużo fanów, ludzi kibicujących nam i mocno nas wspierających. Dlatego uwielbiam tam wracać.

16Jesteś informatyczką. Mnie taka osoba kojarzy się z kimś, kto wszystko planuje. Czy Ty w życiu działasz na tzw. spontanie, czy wszystko musisz mieć zaplanowane?

Muszę mieć zaplanowane. Rzeczywiście u mnie mało jest miejsca na spontaniczność. Wszystko mam przemyślane i mocno zaplanowane. To nawet widać po mojej torebce, bo wszystko mam w niej poukładane. Kiedyś koledze, który mówił, że w damskiej torebce nic nie można znaleźć, zaproponowałam test: poprosiłam, aby wymienił jakąś rzecz z torebki damskiej np. kluczyki, szminka i dał mi trzy sekundy na to, bym to w mojej torebce znalazła. U mnie w torebce wszystko ma swoje miejsce, ponieważ ja lubię porządek. Nie lubię tracić czasu na szukanie rzeczy. Stąd mój dom, samochód i moje życie są mocno poukładane.

17Twoja praca wiąże się z tzw. bywaniem. Pojawiasz się na imprezach show-biznesowych. Jak się czujesz na tzw. salonach? Jak oceniasz polski show-biznes?

Bardzo dobrze czuję się na tzw. salonach, ponieważ fajnie jest poobserwować i posłuchać ludzi. Często nie mówi się o pasjach tych ludzi. Media tego nie przekazują. Postrzega się aktorów przez pryzmat ich ról lub tego, w co się ubrali. Jeśli natomiast się z nimi porozmawia, to okazuje się, że ci ludzie mają bardzo ciekawe pomysły na życie. Lubię więc tam bywać, rozmawiać z ludźmi i wyciągać z nich takie „niemedialne” informacje, i rzeczywiście cieszyć się, że nie są płytcy.

18Czy masz swojego ulubionego polskiego projektanta mody? Jak określisz swój styl?

Mój styl jest wygodny i biznesowy. Kocham buty na obcasie, więc wszędzie tam, gdzie mogę, wkładam szpilki. Ale z drugiej strony strój nie może mnie ograniczać. Nie lubię zastanawiać się kilka razy, czy np. w bluzce guzik mi się nie rozepnie albo czy w danej spódnicy muszę nogi trzymać razem. Dla mnie strój musi być wygodny, ale też elegancki. Lubię chodzić w sukienkach, ładnych rzeczach i to niezupełnie sportowych. Dużo osób pewnie by mnie skojarzyło ze sportowym lookiem, może takim bardziej street. Natomiast ja lubię chodzić bardziej biznesowo niż w stylu sportowym. Ale ten biznesowy musi być wygodny, tak by nie ograniczał mnie w żadnym stopniu. Mam tak naprawdę, wielu projektantów, których obserwuję i przyglądam się temu, co robią. Nie ukrywam, że współpracuję teraz z firmą Lattore, polskim producentem eleganckich ubiorów, które ujęły mnie swoją kolorystyką. Kiedyś, jako nastolatka, umierałam się głównie na czarno. Pamiętam, jak moja mama aktorka, próbowała z tym czarnym kolorem u mnie walczyć. Ona kochała kolory i kreatywne stroje, a ja wtedy czarną bluzę i dżinsy. Teraz zupełnie od tego odeszłam. Gdy zaczęłam pracować w biznesie, zwłaszcza kiedy pracowałam w korporacjach, to wszystko było granatowe, szare, czarne i do tego białe koszulki. Teraz, kiedy wkładam garnitur, to najchętniej w żywym kolorze: czerwonym, żółtym czy zielonym. Lubię kolor fuksji i mam w nim bardzo dużo rzeczy. Dziś mało projektantów proponuje kreacje w takich żywych kolorach. Lubię więc kolorowe ubrania firmy Lattore, które do tego nie są drogie.

19Jakie jest Twoje największe marzenie?

Mam wiele marzeń, które na szczęście realizuję. Uważam, że marzenia powinno się realizować i powinny być one naszym celem. Chciałabym robić coś fajnego w życiu, co przyniesie pozytywny efekt młodym ludziom. Na przykład założyć szkołę, która poprawi bezpieczeństwo i będzie mocno je propagowała. Uważam, że jednak cały czas nauka i edukacja w zakresie bezpiecznej jazdy kuleje, że bierze się wzorce jazdy z filmów, w których pokazuje się ścigające ze sobą auta. To nie jest dobre. Chciałabym więc pokazać, że są miejsca do takiej jazdy, że młodzi ludzie, gdy zrobią prawo jazdy, to nie znaczy, że już umieją jeździć bezpiecznie. Myślę więc o takich akademiach jazdy. Myślę też, aby dużo zmienić w prawie dotyczącym zwierząt, szczególnie psów. Chciałabym mieć też dom. I paradoksalnie nie musi mieć dużo przestrzeni (jestem minimalistką), ale za to duży garaż. Bo moim marzeniem jest posiadanie dużej liczby samochodów. Szczególnie tych oldshoolowych, jak np. Camaro cy Challenger z lat 60tych.

Rozmawiała: Ilona Adamska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Prosimy wpisz swój komentarz!
Prosimy podaj swoje imię tutaj.