Michał „Misiek” Chabiński: Jak gra w sercu, to gra!

0
1572

Śląski konglomerat Wiewiórka Na Drzewie wydał właśnie nową płytę zatytułowaną po prostu „Wiewiórka Na Drzewie”. To blisko godzinna mieszanka stylów, podana ze sporą energią oraz poczuciem humoru. Przydatna pozycja nie tylko na czas pandemii. O szczegółach działalności zespołu oraz nowym wydawnictwie opowiedział mi wokalista i autor tekstów – Michał „Misiek” Chabiński.

 

 

MM: Zanim przejdziemy do spraw bieżących, cofnijmy się nieco w czasie. Jak doszło do tego, że „Rzeźnik” stał się tak popularny wśród biegaczy?

MC: Od kilkunastu lat zapewniamy oprawę muzyczną tzw. Festiwalu Rzeźnickiego. M.in. sprowadzamy zespoły, które razem z nami grają koncerty. Gramy też na starcie poszczególnych biegów wchodzących w skład festiwalu. Najważniejszym biegiem jest tu oczywiście Bieg Rzeźnika. Podczas startu, zwykle między 3 a 4 w nocy przy wschodzie słońca, zagrzewamy biegaczy, grając na bębnach. Później, tego samego dnia wieczorem gramy regularny koncert. I tak od kilkunastu lat. Staliśmy się częścią tej imprezy i oprócz Hymnu „Rzeźnik”, napisaliśmy też utwór „Ofiarom trenera Klausa”, który opowiada o trudnej przeprawie przez 80 km bieszczadzkich szlaków. Szlaków które są jednocześnie trasą zawodów. Pamiętam, że aby napisać tekst do tych utworów, zapisałem się na zawody i o dziwo udało mi się je ukończyć. Może popularność utworów wzięła się stąd, że biegacze identyfikują się z opowieścią w nich zawartą. Nie bez znaczenia jest też fakt, że impreza ma swój wyjątkowy klimat, a przez te naście lat w zawodach wzięło udział pewnie kilkanaście tysięcy ludzi.

MM: To chyba także sprowadza zainteresowanie ludzi, którzy przyjeżdżają na Wiewiórstock, czy sięgają po wasze nagrania?

MC: Tak, zgadza się. Bez wątpienia sporu naszych słuchaczy po raz pierwszy miało do czynienia z Wiewiórką na Drzewie właśnie na Wiewiórstock’u. To też inicjatywa, którą prowadzimy od kilkunastu lat w okolicach Pol’and’rock Festival. Budujemy tam coś na kształt sceny i organizujemy coś na kształt spotkań z zespołami. Oficjalnie nie jest to scena i nie ma tam koncertów. Co tak naprawdę się tam dzieje. Nie powiem… Trzeba przyjechać na festiwal, znaleźć to wyjątkowe miejsce i sprawdzić osobiście (śmiech).

MM: Jak kompletowaliście materiał, który znalazł się na płycie „Wiewiórka Na Drzewie”?

MC: Standardowo, tak jak przy każdej poprzedniej. To utwory, które powstały w czasie różnego rodzaju improwizacji podczas prób zespołu. Niektóre utwory powstawały w 3 minuty. Inne kilka miesięcy. Po prostu gramy i jeżeli coś nam pasuje, to ubieramy to w formę i powstaje utwór. Niespecjalnie przejmujemy się tym jaki to gatunek. Po prostu – jak gra w sercu, to gra.

MM: No właśnie – tę fuzję słychać w każdym niemalże utworze. A pod kątem tekstowym jak to wyglądało?

MC: Teksty pisze głównie ja. Obserwuję otoczenie, staram się to jakoś ubrać w słowa. Staram się też zawsze pisać z przymrużeniem oka. Nawet o sprawach poważnych, bo według mnie za dużo powagi wkoło. I tu, podobnie jak z muzyką, trwa to kilka minut lub godzin. Czasami zmieniam niektóre wersy po kilku tygodniach. Po tylu latach pisania zauważyłem, że najlepszy odbiór mają jednak te teksty, które powstają najszybciej, pod wpływem chwili. Jak spojrzę na top 10 naszych utworów na Spotify, Tidalu itp. to myślę: O! Ten tekst pisałem 10 minut a ten 5″. Oczywiście później zawsze coś się poprawia, ale zarys, który powstaje najszybciej jest najlepszy. Im dłużej kombinuje z tekstem, tym bardziej traci „duszę” i „przekaz” l. Tak właśnie jest, choć może tylko ja tak mam…

MM: I rzeczywiście uważasz, że gluten jest morderczy, a delegalizacja polskiego reggae niepotrzebna?

MC: Tu właśnie jest to „przymrużenie oka”. Gluten zabił już kilka… piekarni. A reggae jak to reggae jest bardzo potrzebne! Choć to polskie faktycznie gdzieś straciło sens. Lub sens zabrała mu wszechobecna produkcja. Bo czy nie jest tak, że teraz większość muzyki się produkuje a nie komponuje?

MM: Rafał Karwot z grupy TABU powiedział mi jakiś czas temu, że brakuje nowej publiczności polskiej muzyki reggae. Może to dlatego?

MC: Każdy gatunek ma swój czas. Ten na reggae powoli mija. Ale pewnie wróci. Była era rock and rolla, disco. Często słyszę od radiowców, że teraz to i to jest modne. Już sam nie wiem kto o tym decyduje (śmiech).

MM: Ale płyta niesie dużo pokrzepienia i pogody. Takie utwory jak „Komedia romantyczna”, czy „Nie daj zabić w sobie dzieciaka” mogą się wydać banalne, ale działają.

MC: Taki był plan. Taka też często jest rola muzyki. Nie można tylko „dołować” słuchacza. Zawsze przyda się coś ku pokrzepieniu serc lub coś, co rozśmieszy. Zresztą my w zespole tak naprawdę jesteśmy śmieszkami. Ciągle się z czegoś nabijamy.

MM: Co do tego nie ma wątpliwości, bo wystarczy posłuchać tekstów. Natomiast chciałem Cię zapytać o dwa ostatnie utwory na płycie – najstarszy „Polish jaja” oraz „Balladę o Stachu”. Wiem, o czym traktują, natomiast skąd taki tytuł pierwszego z nich oraz kim jest tytułowy Stachu?

MC: Wiem, że ‘Polish jaja’ brzmi trochę jak kwestia wypowiadana przez aktora w tanim pornosie, ale chodzi oczywiście o polskie jaja lub wprost o polski kabaret. Choć może nie tylko polski, bo wszędzie indziej działa to podobnie (politycy, celebryci itd.). Z kolei Stachu to taki odpowiednik kilku znajomych, którzy byli w podobnej sytuacji jak w historii z tekstu utworu (faktycznie jest wśród nich jeden Staszek ale jest też Ania i Krzysiek). Czyli normalnie…zwalnia się tych, którzy pracują, a nie tych którzy zarządzają.

MM: Z koncertowaniem jest teraz różnie. Myślę że w waszym przypadku interakcja z żywą publicznością jest najważniejsza. Macie coś już zaplanowane w tym temacie?

MC: Tak. Planujemy koncert online w najbliższych tygodniach. Tylko tyle możemy na tą chwilę. Chyba, że coś się zmieni w kwestii organizacji imprez masowych. Ogólnie jakoś sobie radzimy w tych trudnych czasach. Mamy też, na szczęście, dodatkowo inne źródła dochodów oprócz muzyki. Ale wiemy jak ciężko jest niektórym pracującym w branży. Chciałem tu tylko zaznaczyć, że wspieramy całym sercem (i nie tylko) wszystkich, którzy walczą teraz o przetrwanie.

Rozmawiał: Maciej Majewski

WARTO POSŁUCHAĆ: https://www.youtube.com/watch?v=icqLKFL_zLs

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Prosimy wpisz swój komentarz!
Prosimy podaj swoje imię tutaj.