„Zawsze myślałem, że zadebiutuję z jakimiś piosenkami, może popowymi lub elektronicznymi”. Rozmowa z Michałem Wojtasem

0
600

Po zaktywizowaniu działalności grupy Amarok, Michał Wojtas debiutuje jako twórca solowy. Stworzył muzykę ilustracyjną, będącą rozwinięciem rekompozycji Maxa Richtera do utworu A.Vivaldiego – „Cztery Pory Roku”. Częściowo zawarta jest ona w dwóch właśnie wydanych singlach „Towards The Light” i „Darkness Suspended”. Okazuje się bowiem, że jest jej dużo więcej. O tych dość nowych doświadczeniach muzycznych Michał opowiedział nam w poniższej rozmowie.

 

 

MM: To twoja kolejna współpraca z Jamesem Wiltonem. Dostałeś od niego jakieś wytyczne dotyczące muzyki?

MW: Tak, to kolejny raz kiedy pracowaliśmy razem. James Wilton doskonale czuje, czego potrzebuje w muzyce, aby osiągnąć odpowiedni nastrój i właśnie to ten nastrój często opisuje. To są jego wytyczne. Moim zadaniem jest ubrać to w dźwięki i jakoś tak fajnie się składa, że współpraca ma się dobrze.

MM: Skomponowałeś muzykę, której założeniem było rozwinięcie rekompozycji Maxa Richtera do utworu A.Vivaldiego – „Cztery Pory Roku” wraz z odniesieniem się do nastrojów konkretnych pór roku. „Towards The Light” i „Darkness Suspended” odnoszą się do tego?

MW: Dokładnie tak. Takie było moje zadanie. Tak więc początkiem dla mnie był koniec Maxa Richtera, a dokładnie ostatnie dźwięki jego muzyki. W przedstawieniu Jamesa Wiltona moja muzyka dosłownie przenika się z pracą Maxa Richtera. I tak na przykład „Towards The Light” jest jak narodziny wiosny. I po tym, jak był rozbudową pory roku i zarazem części utworu „Winter”, stworzył także dopasowane intro dla wiosny. James czuł potrzebę rozwinięcia myśli muzycznej na podstawie choreografii, a więc myśli tanecznej. W muzyce jednak, jak i w przedstawieniu chodzi oczywiście o emocje ludzkie, które tak jak pory roku – są zmienne.

MM: Tylko że dzieło Richtera ma blisko godzinę. Jak zatem szukałeś tych rozwinięć?

MW: W przedstawieniu mojej muzyki jest więcej, niż tej, której fragmenty opublikowałem. I tak na przykład „Darkness Suspended” oryginalnie trwa około 17 minut. Z kolei „Towards The Light” trwa tyle, ile w nagraniu. Oczywiście muzyka Richtera nie jest użyta w przedstawieniu w całości, ale niezależnie od czasu trwania, w moim przypadku zawsze chodzi o dopełnienie lub rozwinięcie tematów o nastrój. Często James pisze, że potrzebuje rozwinąć daną myśl, czy nastrój o bardziej elektronicznie brzmienie. Można powiedzieć, że Max Richter odpowiada tutaj za klasyczną stronę muzyki, ja zaś za bardziej elektroniczne.

MM: Czemu więc wypuściłeś „Darkness Suspended” w skróconej wersji?

MW: Przepraszam, „Darkness Suspended” ma 27 minut! (śmiech). Myślę, że to jest powód, dla którego utwór został przeze mnie skrócony. W tym przypadku muzyki ilustracyjnej, o ile będąc na przedstawieniu każda chwila ma swoją choreografię, tak słuchając długiego utworu bez konkretnej rytmiki w formie tzw. ad libitum, byłoby to trudne. Wolałem skrócić i nieco skondensować formę. Pewnie żaden algorytm współczesnych playerów, nie umiałby tego zaklasyfikować (śmiech).

MM: Myślę, że niepotrzebnie, bo te dwa utwory brzmią jak bardzo mgławicowy ambient.

MW: (śmiech) To tylko mini-wydawnictwo, pokazujące nastrój, ale też samodzielnie poza przedstawieniem, jest to muzyka z gatunku właśnie dark ambient, fantasy czy science-fiction. W szczególności „Towards The Light” kojarzy mi się z filmami o przyszłości. Sam się na takich wychowywałem i ciągle lubię. Oczywiście mistrzowie gatunku tacy jak Hans Zimmer, to mój absolutny top. To jest nastrój muzyki filmowej, szerokich ujęć i najlepiej pasuje do poszukiwania innych form życia lub eksploracji kosmosu.

MM: Rozumiem, że muzyka będzie leciała w tle w trakcie przedstawienia. A czy możliwa byłaby opcja, byś grał ją na żywo?

MW: Tak, muzyka będzie odtwarzana. W tym przypadku, ponieważ jest to połączenie muzyki Maxa Richtera z moją. A więc z jednej strony mamy poważny aparat wykonawczy w postaci dużej orkiestry, z drugiej strony, jestem ja sam. No, może zabrałbym Martę i kolegów z zespołu Amarok. Potrzebowalibyśmy dużych sal teatralnych, z naprawdę dużymi scenami.

MM: Singiel ukazał się w formie cyfrowej. Pojawi się na nośniku fizycznym?

MW: Rzeczywiście mamy do czynienia z wydawnictwem cyfrowym. Podobnie rzecz wygląda w przypadku wcześniejszego wydawnictwa „iRobot”. W obydwu przypadkach są to fragmenty i razem, choćby z powodów czasu, daleko im do zapełnienia krążka. Ale jeśli uzbiera się więcej takich dźwięków, pewnego dnia mogą go wypełnić. Co ciekawe, zawsze myślałem, że zadebiutuję jako Michał Wojtas z jakimiś piosenkami, może popowymi lub elektronicznymi – w końcu to moja inna strona mocy (śmiech). A tutaj coś, czego się nie spodziewałem – zadebiutowałem jako człowiek od ścieżek dźwiękowych. Ale może to moje przeznaczenie, kto wie. Może dzięki tym wydawnictwom zacznę pisać do filmu, a może do gier? W ten sposób na pewno wróciłbym czy podtrzymał swoją pasję z młodości.

MM: A co obecnie dzieje się w Amaroku?

MW: Planujemy w tym roku ruszyć w trasę, która obejmie Polskę, a także Europę. Może nie w całości, ale planujemy odwiedzić naszych słuchaczy w ich miastach. Nie chcemy skupiać się tylko na festiwalach, chociaż te także w tym roku nas czekają. Trudno jest póki co planować, choćby z uwagi na szalejący omikron. W lutym mamy wystąpić w Niemczech. To pierwszy koncert w 2022 roku. Na ten czas prognozowany jest peak omikrona. Jeśli do tego dodamy restrykcyjne Niemcy, to prawdopodobnie trzeba będzie przesunąć ten koncert. Jeśli ruszymy, to pewnie od kwietnia wzwyż. Wszystko zależy od stabilizacji. Ideałem byłoby ruszyć na wiosnę i potem na jesień. Z letnimi festiwalami po drodze. Także generalnie, teraz myślimy o trasie promującej album „Hero”.

Rozmawiał: Maciej Majewski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Prosimy wpisz swój komentarz!
Prosimy podaj swoje imię tutaj.