To trochę tak, jakbyś miał akumulator z podpiętym jednym kablem. Rozmowa z I Was Born Twice

0
717

I Was Born Twice to polski zespół, łączący muzykę deathcore z wschodnim hardbassem. Na jego czele stoi Tom Tatoń – wokalista i autor tekstów, który wskutek nowotworu złośliwego wypracował nową metodę mówienia, a później krzyczenia, opierającą się jedynie na jednej strunie głosowej. To jednak nie przeszkodziło mu w tworzeniu, śpiewaniu i występach na żywo. 18 marca ukaże się nowa płyta zespołu, zatytułowana „Nemiza”, a o szczegółach jej realizacji, specyficznej technice śpiewania i charakterystycznych elementach stylu I Was Born Twice opowiedział mi w poniższej rozmowie.

 

 

MM: Zacznę od prozaicznej kwestii: czemu wszystkie wasze wydawnictwa są takie krótkie?

TT: Wiesz co, wychodzimy z prostego założenia: jeśli płyta wydaje Ci się za krótka, to puść ją sobie jeszcze raz (śmiech)

MM: A mnie się wydaje, że skoro tyle się w was kumuluje muzycznie, a w Tobie tekstowo i emocjonalnie, to spokojnie moglibyście wydawać płyty dwa razy dłuższe

TT: Owszem, masz rację. I odkładając żarty na bok, to byłoby tego znacznie więcej, ale stety-niestety mamy czasy, w których większość osób twierdzi, że lepiej wydawać single, niż płyty, bo ciągle jest przez to szum wokół kapeli. Mieliśmy jakąś określoną wizję, która zawarła się w takiej ramówce czasowej po wszystkich cięciach i edycjach. Finalnie wychodzi na to, że grając support przed kimś większym, jesteśmy w stanie zaprezentować CAŁY najnowszy materiał, a więc zmaksymalizować szansę na to, by komuś wpadło w ucho to, w którą stronę w tym momencie podążamy.

MM: Czym tak naprawdę różni się śpiewanie na jednej strunie głosowej od ‚pełnego’ śpiewania? Słucham Twojego wokalu i nie słyszę różnicy.

TT: To nie jest do końca tak, że śpiewa się „na jednej”. Budowa ludzkiego ciała zmusza do posiadania dwóch strun głosowych, by modulować słowa, tonacje itp. Mój przypadek to taki, w którym jedna strona mojego gardła nie ma czucia, przez co nie porusza się, by wydać z siebie pełny dźwięk – powietrze po prostu ucieka środkiem gardła. Udało mi się wypracować na tyle dużą moc w jednej strunie głosowej – tej która mi pozostała „czuła” – by dotknęła drugiej i tym samym dawała jej impuls odbicia, przez co druga zaczyna drgać i wtedy mogę modulować ten dźwięk. Ciężko jest to opisać bez obrazków. To trochę tak, jakbyś miał akumulator z podpiętym jednym kablem do niego – jeśli chcesz mieć prąd w drugim a, drugi „styk” w akumulatorze nie działa, to podpiętym kablem dotykasz drugiego, przez co masz prąd w dwóch.

MM: A do kogo Ci bliżej: Randy’ego Blythe’a z Lamb Of God, czy Jensa Kidmana z Meshuggah?

TT: Wiesz co, Randy jest dla mnie ikoną charyzmy i jest lepszym frontmanem. Patrząc obiektywnie… postawiłbym na niego, chociaż obydwaj panowie prezentują niesamowity kunszt wokalny.

MM: Pytam o to, bo mam wrażenie, że muzyka IWBT przemyca coraz więcej djentu

TT: Oj tak, i to za sprawą gitarzysty Tomka Madzi, co jest dziwne, patrząc na jego dorobek. Poza Must Be The Music i występami jako Satriani Tribute Show, był także gitarzystą między innymi Gosi Andrzejewicz… I nagle okazało się, że czuje djenty i świetnie się z nim komponuje materiał. Ma bardzo otwarty umysł i bardziej go musiałem stopować, niż popychać do technicznego grania, gdyż momentami ciężko było usłyszeć ilość dźwięków w takcie (śmiech).

MM: Po co wam zatem disco-wstawki jak na przykład te w „Flat A$$ Kardashian Wannabe”?

TT: A widziałeś kiedyś coś podobnego na koncercie w Polsce ? Widziałem setki koncertów w swoim życiu i łapałem się niejednokrotnie na tym, by zapamiętać jakąś kapelę, to poza „poprawnym” odegraniem materiału, musiałem usłyszeć albo zobaczyć coś, przez co będę chciał po koncercie sprawdzić w Internecie. Widziałem masę dobrych zespołów, które w żaden sposób nie zostały mi w pamięci po odegraniu seta, bo nie mieli w sobie kompletnie nic nowego, odjechanego, dzikiego… Po prostu dobrze grali i niestety TYLKO dobrze grali.

MM: To chyba nie widziałeś Enter Shikari.

TT: Nie przypominam sobie żeby byli z Polski (śmiech).

MM: A jak powstawała „Nemiza”, z której wcześniej można było usłyszeć tylko dwa utwory?

TT: Prawdą jest, że pierwszy numer – „The NeverEnding Bleeding” – powstał jako pierwszy z mojej współpracy z Tomkiem. Nagraliśmy, zmiksowaliśmy i wydaliśmy, by zobaczyć, co się stanie. Stało się naprawdę fajnie, bo na Slam Worldwide zgarnęliśmy mega fajny odbiór. Następnie zaczęliśmy pisać numery dalej. Kilka pomysłów przyniosłem i przerobiliśmy wspólnie, inne powstały z pomysłów Tomka. Gdy dobiliśmy do 9 kawałków, stwierdziliśmy, że wystarczy na pełny set i zaczęliśmy nagrania do płyty.

MM: A skąd Jacek Hiro w „Between”?

TT: Z Jackiem znamy się od lat, nie ukrywam że jest moim idolem gitarowym i choć zawsze różniły nas upodobania muzyczne, zawsze doceniałem jego niesamowite zdolności techniczne grania.  Dawno, dawno temu uczęszczałem do niego na lekcje gitary. To było za czasów, gdy istniało jeszcze moje stare Mirrordead. Zagraliśmy kilka koncertów na jednej scenie, poznaliśmy się osobiście. Jest naprawdę świetnym człowiekiem i gdy pojawiło się miejsce na solówkę w IWBT, nie widziałem w niej nikogo innego, niż jego. Cieszę się, że numer mu siadł i mogliśmy razem coś nagrać. Jacek był także idolem muzycznym mojego taty, czyli mojego największego krytyka. Niestety mój tata zmarł zanim zdążył usłyszeć naszą wspólną pracę… Ale wiedział o tym, że razem nagrywamy i mega się z tego cieszył. Mam przez to bardzo duży sentyment do tego kawałka.

MM: Planujecie jeszcze klip do któregoś z utworów z płyty?

TT: Jeśli mam być szczery, to do każdego (śmiech). Każdy numer ma swój klimat, każdy nadaje się na singiel i tak też będziemy je traktować. 18 marca w dniu premiery płyty, wyjdzie na świat klip do „Kardashian” o którym wcześniej wspomniałeś.

MM: A koncerty?

TT: W najbliższy czwartek zagramy we Wrocławskim „Alive”, a 12 marca u siebie w Bielsku-Białej w „Rude Boy’u”. Na kwiecień mamy w planie dwa koncerty, ale jesteśmy na etapie rozmów z klubami. Przez ostatnie wydarzenia wyjazdy za granicę były mocno ograniczone. Teraz wszystko zaczyna wracać do normy, także ilość koncertów także będzie rosła.

Rozmawiał: Maciej Majewski 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Prosimy wpisz swój komentarz!
Prosimy podaj swoje imię tutaj.