Patryk Rybarski: Męskie piękno na rurze

0
2470

– To muzyka jest dla mnie najważniejsza, to do muzyki się tańczy i bez niej nic by nie miało sensu. Zawsze staram się, by moje pokazy przekazywały widzom emocje i zazwyczaj jest to niepowtarzalna walka miedzy mną a rurą, która zawsze coś symbolizuje i jednocześnie jest moją partnerką w tańcu. – mówi Patryk Rybarski w rozmowie z naszym portalem.

 

Czy ciało jest dziełem sztuki? Takie pytanie nasunęło mi się jako pierwsze i o tym chciałabym z Tobą porozmawiać. Temat do rozmowy wydaje się naturalnie nasuwać sam, kiedy się ogląda Ciebie i twoje ciało w ruchu.

– Moim zdaniem moje ciało jest dziełem sztuki tak samo, jak każde ciało każdego człowieka, całe życie pracujemy nad nim, upiększamy je, postępujemy według własnych kanonów piękna, tego co nam się podoba. Kwestia ubioru, stylu, charakteru – każdy postępuje indywidualnie i absolutnie ciało jest dziełem sztuki! Moje ciało jest wyrazem moich artystycznych zapędów. Pokazuję je często półnagie, dlatego zależy mi na tym, żeby prezentowało się doskonale. Wciąż tworzę pomysły w kwestii tatuaży, jest to według mnie forma, w którą ubieram swoje ciało, żeby nie czuć się zupełnie nagim trenując pole dance, w którym trzeba jednak mieć jak najwięcej odsłoniętego ciała z prostego powodu, żeby była lepsza przyczepność do rurki. Mam swoje wyobrażenie na temat tego jak powinno wyglądać męskie ciało i do tego dążę.

Czy mniej zgrabne, mniej „wg kanonu” piękna, ciało też może być zaklasyfikowane do powyższego określenia?

– Każdy ma swoje kryteria i uważam, że każdy powinien postępować tak jak czuje, tak jak mu się podoba. Ocenianie przez innych lepiej puścić mimo uszu i postępować według własnych potrzeb.

Co w ciele, zarówno kobiecym jak i męskim cię fascynuje? Czy jest w ogóle jakaś jego część, która najbardziej inspiruje, zachwyca?

– Jestem sportowcem od dziecka, ćwicząc każde partie mięśni mogę śmiało stwierdzić, że najbardziej fascynuje mnie szkielet mięśniowy człowieka. Oczywiście nie mówię tu o przesadnie napompowanych mięśniach, ale szczupłej sylwetce, na których widać każdy, nawet najmniejszy mięsień. Wiem ile czasu i wysiłku taki człowiek musi poświęcić na pracę nad swoim ciałem, ale dla mnie efekt takiej pracy zawsze będzie fascynujący.

Czy pamiętasz swój pierwszy raz z pole dance?

– Doskonale! Wyszło to zupełnie niespodziewanie. Mało tego, pierwszy trening to totalna załamka w moim wykonaniu. Właściwie cały pierwszy miesiąc był mega ciężki. Tak jak wszyscy, na początku miałem siniaki, obtarcia, wiele trików wydawały się niewykonalne dla facetów, ale myliłem się. Trzeba było poznać technicznie jak je wykonać, przecierpieć swoje i dalej już poszło. Złapałem bakcyla i totalnie się wkręciłem.

Facet i rura? Czy spotkałeś się z prychnięciami sugerującymi niechęć do twojej pasji? Jeśli tak, to czy można jakoś sklasyfikować osoby, ze strony których takie komentarze się pojawiały?

– Jestem człowiekiem, który nie przejmuje się zdaniem innych. Wiedziałem, że pole dance to jest właśnie to, co chcę robić i liczyłem się z ewentualnością negatywnych opinii. Jednak bardzo rzadko spotykam się z takimi opiniami. Raczej słyszę słowa uznania i podziwu, ponieważ na szczęście ludzie mają świadomość jak ciężki fizycznie jest to sport.

Czy w twoim sporcie zdarza się, że masz pod górkę?

– Owszem i to dość często, na przykład kiedy okazuje się, że przez wiele rzeczy nie jestem w stanie przeskoczyć od tak od razu. Zdarza się lekki strach przed ciężkimi akrobacjami.  Często podczas treningu  nie mam osoby, która mogłaby mnie przy tym asekurować, bądź moje fizyczne możliwości mocno mnie ograniczają. Nie mam gięcia, ani rozciągnięcia jak typowi gimnastycy, ćwiczący od dziecka, oczywiście pokonuję swoje granice, ale przyzwolenie na to musi przyjść samo w odpowiednim momencie. Nie jestem fanem ciśnięcia treningów i poznawania nowych trików za wszelką cenę. Pomaga mi myśl, że za bardzo kocham to czym się zajmuję, by pozwolić sobie na kontuzje i tym samym przerwanie treningów. Szukam tego, co jestem w stanie ze swoimi warunkami wykonać i dążę do perfekcji.

Czy Polacy lubią przełamywać stereotypy, czy raczej ulegają im?

– Trudno mi odpowiadać w imieniu nas wszystkich. Ja uwielbiam przełamywać stereotypy i ludzie którymi się otaczam również. Życie jest zbyt krótkie, żeby bać się robić to czego się chce i co jest twoją pasją.

Podziw czy nieprzychylność? Jakie reakcje wzbudza mężczyzna na rurze, mało ich widuję na zajęciach z pole dance.

– Staram się zmienić świadomość, jaką ludzie mają w głowach na temat pole dance, a w szczególności faceta zajmującego się tym sportem. Moje występy na rurce często wzbudzają zainteresowanie i podziw, dostaję bardzo pozytywny odzew od ludzi po występach. Zawsze chcę, żeby moje show było totalnie spójnym obrazkiem, mocne, męskie, przyjemne dla ucha i dla oka, coś co po obejrzeniu sprawi ze pomyślisz: hm, jednak taniec na rurce może być sztuką, którą zapamiętuje się na dłużej, a w szczególności w wykonaniu męskim!

Gdy się ogląda Rybarskiego na rurze, prawie się nie mruga. Tworzysz show. To nie tylko siła i wyćwiczone powtarzalne elementy, to plastyczne choreografie, które zawsze niosą ze sobą opowieść. Co cię inspiruje?

– Dziękuję, miło mi słyszeć takie opinie. Moim największym problemem w przygotowywaniu show jest znalezienie takiej muzyki, która już sama w sobie pozostawia cię z otwartymi ustami. To muzyka jest dla mnie najważniejsza, to do muzyki się tańczy i bez niej nic by nie miało sensu. Zawsze staram się, by moje pokazy przekazywały widzom emocje i zazwyczaj jest to niepowtarzalna walka miedzy mną a rurą, która zawsze coś symbolizuje i jednocześnie jest moją partnerką w tańcu. Tym bardziej cieszę się, że ludziom podoba się to co robię. Jest to dla mnie potwierdzenie, że godziny spędzone nad pokazem były warte tego wylanego potu i wielu obtarć i stłuczeń. Jak zaczynam tańczyć nie istnieje dla mnie nic, oprócz historii, którą mam w głowie i którą chcą przekazać. Występuję na scenie od około 20 lat i nic mnie tak nie mobilizuje jak twarze wpatrzone we mnie na scenie, oczekujące wyjątkowych przeżyć.

Czy ciężko jest żyć z pasji? Znasz to powiedzenie, zajmij się swoją pasją, a nie przepracujesz ani jednego dnia w swoim życiu. Czy masz właśnie tak?

– Zdecydowanie mam tak! Wiadomo, że czasem bywa ciężko, że ciało jest zmęczone, bądź jest się chorym i totalnie nie ma się siły, a trzeba zagrać spektakl bądź poprowadzić zajęcia, to wtedy jest masakra i tylko w takich momentach myślę: biorę L4! A w tym zawodzie zwolnienie lekarskie nie istnieje. Show must go on! Miałem wiele takich momentów kiedy mówiłem: nie dam rady! Ale moc adrenaliny przed wyjściem na scenę i zatańczeniem przed ponad tysięczną widownią jest cudotwórcza w takich momentach. Możliwości, jakie daje moja praca, są ogromne: rozwój, podróże, odwiedzenie przeróżnych krajów, teatrów, scen, ludzi. Teraz siedzę i odpowiadam tobie na pytania naprzeciwko przepięknej opery i filharmonii podlaskiej w Białymstoku, w którym ostatnio robię sporo projektów i nie wierzę czasem, że pracuję w takim miejscu. Wtedy jest czas, by utwierdzić się w przekonaniu, że jak się czegoś w życiu chce i dąży się do tego, to efekty szybko dadzą o sobie znać.

Jak się wszystkiego nauczyłeś? Gdy pole dance zaczynał być popularny w Polsce, ty już brałeś udział w talent show jako pierwszy reprezentant pole dance i do tego facet. Skąd się wziął Patryk Rybarski – profesjonalny „poledancowiec”?

– Tańczę od 8 roku życia, na siłownie i treningi zapaśnicze pomykałem już w wieku 6 lat, na akrobatykę od około 9 roku życia. Właściwie całe życie przygotowywałem się do tej mojej obecnie największej pasji. Nie mogło być inaczej! Ale najbardziej ulubiony mój mix to połączenie tańca, akrobatyki i pole dance.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Marika Krajniewska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Prosimy wpisz swój komentarz!
Prosimy podaj swoje imię tutaj.