Możemy robić co chcemy, kiedy chcemy i kiedy możemy. Rozmowa z Jesus Chrysler Suicide

0
896

Rzeszowska formacja Jesus Chrysler Suicide nie wydaje płyt zbyt często. Każde kolejen wydawnictwo jest jednak bardzio przemyślane. Nie inaczej jest w przypadku najnowszego albumu „Rexpublica Lunatica”, który powstawał przez kilka ostatnich lat. O szczegółach tego wydawnictwa opowiedział mi lider zespołu – Tomasz Rzeszutek.

 

 

MM: Minęło 6 lat od wydania „Wybaczam Wam wszystko”, które nie do końca było płytą z premierowym materiałem. Co działo się w zespole i z zespołem w tym czasie?

TR: Jak to zwykle bywa po wydaniu płyty, pograliśmy trochę koncertów, a następnie zaczęliśmy pracę nad nowym materiałem.  Nie było łatwo, bo doświadczyliśmy kilku zmian w składzie zespołu, przydarzyły się też inne historie, które spowolniły nasze prace nad nową płytą, ale cały czas starałem się jak walec jechać do przodu, pomimo przeszkód, które się nam przytrafiały na drodze do upragnionego celu.

MM: No właśnie – jak te zmiany wpłynęły na zawartość „Rexpublica Lunatica”?

TR: Te zmiany, czy nawet można powiedzieć roszady, były spowodowane osobistymi sytuacjami poszczególnych muzyków. Tak się złożyło np. że dwóch członków zespołu, którzy odeszli na początku pracy nad materiałem, później powróciło do składu. 5 lat pracy nad płytą to kawał czasu i różne historie się dzieją – szczególnie, że każdy z nas ma swoje rodziny, prace i z tym związane problemy. Na zawartość płyty akurat miało to kuriozalnie bardzo dobry wpływ, bo ludzie z którymi gram, to zajebiści muzycy i każdy z nich oddał w studio swój charakter i dodał kolorów temu materiałowi. Niektóre partie instrumentów klawiszowych, które gościnnie nagrał Łukasz Kurowski, oraz wiele dogrywek gitarowych powstało w okresie zastoju, kiedy można było się na spokojnie przyjrzeć temu materiałowi przed ostatecznym miksem i wzbogacić go dodatkowymi dźwiękami.

MM: A co spowodowało tak długi proces produkcji?

TR: Mieliśmy problem z dokończeniem projektu okładki płyty. Jeden projekt postanowiliśmy odrzucić, a dokończenie drugiego, finalnego trwało niespodziewanie aż 7 miesięcy. Na to wszystko nałożył się jeszcze lockdown, w którym wydawać płyty nie chcieliśmy.

MM: Nie jesteście zdaje się związani kontraktem z żadną wytwórnią, więc de facto możecie wydawać płyty kiedy chcecie

TR: Tak, oczywiście, nikt i nic nas nie goni. Możemy robić co chcemy, kiedy chcemy i kiedy możemy. Tak działamy od lat. Granie w JCS to nasze hobby. Chociaż oczywiście z racji tego, że jestem mózgiem operacji w tym zespole, to dla mnie coś jednak więcej, niż hobby, bo pochłania mi to o wiele więcej czasu, niż każdemu innemu członkowi zespołu. Robię to od ponad 30 lat. Widocznie to lubię, choć z wiekiem wiadomo, że pod pewnymi względami jest łatwiej, a pod pewnymi ciężej.

MM: Na nowej płycie dostrzegłem w kilku momentach wpływy takich kapel jak Ghost czy Mastodon. Przypadek?

TR: Mamy w zespole jednego fana Ghost, ale jego kompozycje akurat na naszej płycie się nie znalazły. Mastodon lubię, bo to taki zespół, który wydał mi się po przesłuchaniu ich pierwszych płyt podobny do tego, co uprawiamy z JCS od lat. Nas jak i ich ciężko do jakiejś szufladki wrzucić. Natomiast to, co nas pewno dodatkowo zbliżyło, to z pewnością brzmienie. Haldor Grunberg, który miksował naszą płytę, też wskazał między innymi Mastodon, wśród kapel, z którymi mu się skojarzył nasz materiał.

MM: Mieliście jakiś koncept jeśli chodzi o „Rexpublica Lunatica”?

TR: Rozkminiając nad tekstami i tytułem płyty z Jackiem Sadło, który jest autorem prawie wszystkich tekstów na „Rexpublica Lunatica”, zaczęliśmy od takiego szkicu tytułu płyty, jakim był „Przelot nad gniazdem szaleńców”, oczywiście inspirowany „Lotem nad kukułczym gniazdem”. Od tego zaczęliśmy i wokół tego gdzieś też kręcą się nasze teksty. Skończyło się na „Rexpublica Lunatica”, czyli takim JCS-owym, swoistym królestwie szaleńców.

MM: Na płycie pojawia się też damski wokal w jednym utworze. Jak do tego doszło?

TR: Tak, nagrywając wokale do „Realpolitik”, stwierdziliśmy z realizatorem Jackiem Młodochowskim, że w pewnych partiach idealnie sprawdzi się damski wokal zaśpiewany z vibrato. Nasz basista Baran zaproponował Wiktorię Grys, która sprawdziła się tu idealnie.

MM: Wspomniałeś Haldora. Jak to się stało, że podjął się pracy nad płytą?

TR: Szukałem kogoś, kto zmiksuje naszą płytę w naturalny i nowoczesny sposób oraz dorzuci tam również coś od siebie. Po kilku dniach namysłu zadzwoniłem do Haldora, wysłałem mu nasze wstępne miksy i dogadaliśmy się na pracę nad całą płytą. Bardzo miło wspominam tą współpracę. Całkiem niedawno Haldor zrobił też miks singla projektu Gerard Magnus Band, w którym gramy akustyczne wersje numerów JCS w stylu psychocountry.

MM: Ten projekt też doczeka się płyty?

TR: Nie myślę o tym w tym momencie. Chcielibyśmy grać koncerty i zaprezentować ludziom to, nad czym pracowaliśmy przez 2 lata na sali prób. Potem pomyślimy, co robić dalej z tym projektem.

MM: Dlaczego waszych płyt nie ma w serwisach streamingowych?

TR: Nie ma, ale już niebawem będą tam umieszczone. Na razie są tam tylko single z „Rexpublica Lunatica”

MM: Gdzie będzie można was zobaczyć i posłuchać na żywo w najbliższym czasie?

TR: 8 lipca planujemy koncert w „Piwnicach rzeszowskich” z okazji wydania płyty. W okresie wakacyjnym mamy w planach występy na dwóch Festiwalach, ale na razie jeszcze nie chcę zdradzać na jakich, dopóki nie ma oficjalnych informacji na ten temat. Na jesień planujemy koncerty w klubach.

Rozmawiał: Maciej Majewski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Prosimy wpisz swój komentarz!
Prosimy podaj swoje imię tutaj.