Kwartet ProForma: Niektóre z tych utworów nasi fani znają od dawna

0
1230

Kwartet ProForma w trakcie pandemii postanowił kilka swoich dotychczas niezarejestrowanych kompozycji, dodać kilka bonusów, tworząc tym samym nieco wariacką EP-kę „Marek, Wódka i Drzewa. O tym, jak tworzono to wydawnictwo, a przede wszystkim o zawierających je kompozycjach, opowiedział mi gitarzysta grupy , Przemysław Lembicz.

 

 

MM: „Marek, Wódka i Drzewa” to dość specyficzna EP-ka. Ma formę składanki, czy wręcz „zbieraniny”. Skąd to się wszystko wzięło?

PL: Tak, rzeczywiście – dlatego nazywamy to EP-ką, a nie pełnometrażowym wydawnictwem. Po części dlatego, że płyta jest krótsza niż album „długogrający”, a po części dlatego właśnie, że za doborem utworów nie stoi jakiś głębszy koncept . To rzeczywiście taka „zbieranina” piosenek, których wspólnym mianownikiem jest to, że są zbyt wesołe, niepoważne, frywolne, żeby się znaleźć na jakimś poważnym (i – co w naszym przypadku jest w zasadzie tożsame – smutnym i dołującym) wydawnictwie. Ale niektóre z tych utworów nasi fani znają od dawna.

MM: Te utwory znajdują się w waszym koncertowym repertuarze. Czy to jedyne piosenki, które gracie na koncertach, a które nie zostały wcześniej nagrane?

PL: Nie, na pewno jest ich więcej. Te natomiast są chyba najbardziej popularne i (dosłownie) od lat ludzie, którzy znają te utwory z nieoficjalnych koncertów, domagają się ich rejestracji. Myślę tu głównie o piosence „Wódka” oraz o piosence „Drzewa” (która jest grubym żartem i w ogóle nie należy jej brać na poważnie!). Trzeba też pamiętać, że „Miś Poldek”, „Króliczek Eryk” oraz limeryki, to rzeczy zupełnie nowe, do tekstów Marka, naszego perkusisty – jedynie „Poldka” grywaliśmy czasem na żywo przed rejestracją EP-ki. Ale pewnie gdybyśmy się dobrze zastanowili, to jeszcze kilka podobnych „wygłupów” słowno-muzycznych by się znalazło.

MM: No właśnie – tych wygłupów jest tu sporo począwszy od „Doomowego przedszkola”, czy wspomnianego „Króliczka Eryka”.  Zrobiliście je trochę w formie nie tyle żartów, ile piosenek dziecięcych

PL: Tak, chociaż „Doomowe przedszkole” grywamy na różnych after party od kilkunastu lat – zwykle około 3 nad ranem, a sposób wykonania znakomicie odzwierciedla nastroje większości pijanej widowni o tej porze… W takiej wersji na smutno, z dużą dawką grozy, ta piosenka dziecięca staje się nieomalże horrorem… A postanowiliśmy ją również zamieścić, bo przecież w nowej rzeczywistości „domowe przedszkole”, czy „domowa szkoła” staje się horrorem dla większości rodziców (i co za tym idzie – dzieci!) w naszym kraju i nie tylko…

MM: A myślisz, że można te piosenki zaprezentować dzieciom?

PL: Wersję audio zna cała moja trójka dzieci, ale już teledysk do „Misia Poldka” widziała tylko najstarsza córka Natalia, lat 13. Młodsze – Agata, lat 8 i Nikodem, lat 5 – nie widziały. No, chyba że im dobra starsza siostra pokazała (śmiech). Ale tak po prawdzie – czy baśnie braci Grimm nie były znacznie gorsze? Albo marsz wilków z filmowej wersji „Akademii Pana Kleksa”?

MM: A jak odbierać te nieopisane na okładce fragmenty z numerami 3, 5 i 7?

PL: Trzeba posłuchać, a wtedy można odbierać jak kto sobie życzy (śmiech). To klasyczne limeryki, zgodne z zasadami i duchem tej formy literackiej, napisane również przez Marka.

MM: Parę utworów jest też ukrytych – wśród nich zagrana drugi raz „Wódka”. Czemu występuje ona dwukrotnie?

PL: Druga wersja to „Radio edit”, czyli wersja krótsza, do radia. Albo raczej – „200ml edit” (śmiech). Nie ma tu trzeciej zwrotki, przerwy między zwrotkami są krótsze. Tak się czasem robi na singlach/EP-kach – zamieszcza się różne wersje tego samego utworu. Ale w przypadku tej EP-ki jest jeszcze jeden „bajer”. Otóż utwór „Wódka” – ten w wersji dłuższej, 8. utwór na płycie, ma dwie wersje tekstowe. Zarejestrowaliśmy obie wersje tekstowe, nakład podzieliliśmy na pół. Połowa nakładu to jedna wersja tekstu, połowa – druga wersja. i kupując EP-kę nie wiesz którą wersję trafisz (śmiech).

MM: Wspomniałeś, że „Doomowe przedszkole” nawiązuje do bieżącej sytuacji rodziców, których dzieci uczą się obecnie w domach. Za to „Maseczki w kropeczki”, to już zdaje się pomysł stricte pandemiczny?

PL: Graliśmy kilka koncertów online. Przed jednym z pierwszych – bodajże w maju zeszłego roku -Marek rzucił do mnie trzy dni przed koncertem: „a może zagramy pastisz – „Maseczki w kropeczki””? Z założenia miał to być żart, ale nie dawało mi to spokoju i dzień przed koncertem napisałem cały tekst w tym duchu – i nazajutrz zagraliśmy utwór na żywo, zwłaszcza, że warstwa muzyczna zbyt skomplikowana nie jest (śmiech). I ta wersja „live” znalazła się na EP-ce. Utwór nie jest opisany na okładce z wiadomych powodów (śmiech).

MM: A skąd w tym wszystkim „Drzewa” Złocistej Polany, czyli alter ego ProFormy?

PL: To jest utwór z bogatą historią… Napisaliśmy go dla żartu, ale o niego najczęściej proszą nas na koncertach (w tej nieoficjalnej części). Wszystko w tej koncepcji jest koniem trojańskim, wkrętką, począwszy od nazwy zespołu – Złocista Polana – a skończywszy na tym, że wygraliśmy tym utworem pierwszą nagrodę na przeglądzie piosenki turystycznej (śmiech). Tak „gruby” pastisz, że brzmi jak klasyka gatunku. Piosenka ta powstała jako reakcja na to, co spotkało nas po występie na festiwalu BAZUNA 2006. Otóż po powrocie do hotelu/schroniska, zastaliśmy pod naszym pokojem grupę kilkunastu mężczyzn w wieku wczesnej andropauzy, śpiewających piosenki turystyczne. Mimo naszego zmęczenia, chęci odpoczynku, próśb i gróźb, nie skończyli śpiewać do 9.00 rano (w późniejszej fazie „koncertu” to już był nie śpiew, a wycie)… Postanowiliśmy się zemścić i napisać piosenkę turystyczną, która w zawoalowany sposób wykpiwałaby cały nurt i wystąpić w konkursie na najlepszą piosenkę turystyczną na kolejnej edycji tego samego festiwalu — BAZUNA 2007. Piosenkę — co widać obok — napisaliśmy, a nie chcąc występować pod szyldem Kwartet ProForma, nazwaliśmy się nawet roboczo „Złocista Polana” (bo kojarzy się z kieliszkiem pełnym Żołądkowej Gorzkiej)… No i po dwóch, czy trzech latach od napisania tej piosenki, pojechaliśmy faktycznie na festiwal piosenki turystycznej w Radomierzu. Dla jaj, incognito, właśnie jako Złocista Polana. To był 2011 rok i zgarnęliśmy pierwsze miejsce!!! Planujemy klip do tego utworu – oczywiście w duchu pastiszu.

MM: Na koniec chciałem Cię zapytać o kwestie wydawniczą. Myślałem, że po sukcesie wydawnictw z Kazikiem, S.P. weźmie Was pod opiekę. Tymczasem ta EP-ka wyszła nakładem Agencji Artystycznej Oskar… Czemu?

PL: Z „Oskarem” znamy się nie od dziś, są niewielką wytwórnią (głównie zajmującą się rockiem progresywnym), z Poznania… Cóż, bliższa ciału koszula… (śmiech).

MM: A kiedy pojawi się pełnowymiarowe wydawnictwo ProFormy z premierowym materiałem?

PL: Równo trzy lata temu Kwartet ProForma zarejestrował pełnometrażowy materiał z piosenkami Leonarda Cohena w tłumaczeniach Daniela Wyszogrodzkiego. Płyta się do dziś nie ukazała, ponieważ już po nagraniu wyszło, że nie ma odpowiedzi od spadkobierców Cohena, co do zgody na jej wydanie. Nie jest to odmowa, po prostu brak odpowiedzi – coś absolutnie niespodziewanego. Wcześniej takie rzeczy były formalnością, którą dostaje się od ręki, ale okazało się że syn i córka Cohena mają jakiś spór między sobą i cała komunikacja z nimi – a raczej z ich prawnikami, reprezentantami – jest wstrzymana. Mówię o tym, bo wszystko wskazuje na to, że materiał ukaże się jesienią tego roku – w 5. rocznicę śmierci kanadyjskiego barda. A płyta jest smakowita! Jest na niej 10 utworów, z czego ja zaśpiewałem 6 piosenek, a 4 zaśpiewali znamienici goście: Kazik Staszewski, Titus z Acid Drinkers, Arek Jakubik, Roman Kostrzewski… To jest gotowe do tłoczenia i leży trzeci rok w szufladzie… Myśmy czekali na zielone światło i trochę nas ta cała sprawa paraliżowała – skończyliśmy potężną płytę, która nie mogła się ukazać, nie wiadomo było, czy jest sens ruszania czegoś nowego, bo a nuż dadzą zgodę i trzeba będzie szybko wydawać. Na szczęście to już koniec tej batalii A muszę zdradzić, że „In My Secret Life” (w wersji polskiej „Mój tajemny świat”) w wykonaniu Romka to smaaakowity kąsek (śmiech).

MM: Jesteśmy w przededniu kolejnego lockdownu. Formuła koncertów online wam pasuje?

PL: Nieeeeeee!!! To jest jak wyrób czekoladopodobny!!! Można się oszukiwać, ale tęsknota za prawdziwymi koncertami jest przeogromna.

Rozmawiał: Maciej Majewski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Prosimy wpisz swój komentarz!
Prosimy podaj swoje imię tutaj.