Jedyny w swoim rodzaju. Test DS 5 BlueHDi 180 S&S EAT6

Dwa lata temu koncern PSA podjął decyzję o wyodrębnieniu nowej, ekskluzywnej marki. Oczywiste było to, że sygnowano ją legendarnymi literami „DS”.

Pierwszy DS był samochodem ze wszech miar nowatorskim i ponadprzeciętnie komfortowym: szeroko zastosowane rozwiązania hydropneumatyczne (hamulce, zawieszenie, układ kierowniczy), tarczowe hamulce na wszystkich kołach, tworzywa lekkie (plastik i aluminium) użyte w budowie superopływowego nadwozia, innowacyjne wnętrze.

Flagowym modelem wskrzeszonej marki jest prezentowany DS 5. Dwubryłowe nadwozie nawiązuje do pierwszego DS-a. Awangardowo wystylizowane nadwozie,  choć nie jest w moim guście, wyróżnia się spośród innych aut. Nie znajdziemy tutaj niestety żadnych nowatorskich rozwiązań, za to zastosowano liczne przetłoczenia i chromowane elementy. Jeśli dodamy do tego obłe kształty i ciekawą paletę lakierów, otrzymamy efektowne auto.

Jeszcze odważniej wystylizowano wnętrze. Po otwarciu drzwi powitają nas: pikowana skórzana tapicerka, potężny środkowy tunel, trzy okna dachowe z elektrycznie sterowanymi zasłonami i liczne metalowe elementy. Choć sporo czasu zajmuje opanowanie rozkładu pokręteł i przycisków (jest ich naprawdę wiele), to po zapoznaniu się z ich układem, obsługa nie jest nadmiernie uciążliwa. Projektując wnętrze DS-a, styliści inspirowali się kokpitami samolotów. I rzeczywiście trochę czujemy ten klimat. Jakość materiałów jest na wysokim poziomie, a montaż i spasowanie poszczególnych elementów – bez zastrzeżeń.

Mimo że mocno zabudowano deskę rozdzielczą, nie brakuje miejsca na przednich fotelach. Z tyłu pasażerowie mają także sporo swobody.

Pod maską testowanego auta pracuje 2-litrowy silnik wysokoprężny o mocy 180 KM, który napędza przednie koła poprzez 6-stopniową automatyczną skrzynię biegów. Jednostka ta łączy dobrą dynamikę z oszczędnym zapotrzebowaniem na paliwo. Średnie spalanie na poziomie 6-7 litrów jesteśmy w stanie uzyskać nawet przy dość dynamicznej jeździe. Układ kierowniczy pracuje precyzyjnie, a zawieszenie w przeciwieństwie do modelu sprzed 60 lat jest dość twarde i sprężyste, co bardziej przypomina auto sportowe niż luksusową limuzynę. Przekłada się to na pewne prowadzenie. Nawet szybsze pokonywanie zakrętów nie sprawia żadnych problemów, ale nazwać je sportowym to jednak nadużycie.

Warto tu zaznaczyć, że DS5 jest samochodem, który trudno zakwalifikować do konkretnego segmentu. Z jednej strony wygląda jak połączenie SUV-a z kompaktem, z drugiej ma być samochodem klasy premium, z którą kojarzy mi się raczej stateczna limuzyna. Całość wydaje się ciekawą propozycją na rynku, ale mi brakuje prawdziwie nowatorskich rozwiązań i technologicznych nowinek, np. nowoczesnych układów wspomagania kierowcy. Czy awangardowe podejście do designu i znaczek „DS” [franc. déesse – bogini] wystarczy, by klienci uznali nową markę za wyjątkową? Najprawdopodobniej tak, producent zapowiada kolejne modele, a na ulicach coraz częściej widuję te auta. Wizyta w salonie DS-a wymaga zasobnego portfela, jak na samochód klasy wyższej przystało.

Na podstawową wersję DS 5 z testowanym silnikiem wydamy 146 700 zł,  skórzana tapicerka semi-anilinowa Criollo to dodatkowe 15 900 zł, 18-calowe koła 2400 zł, przeszklony dach 3500 zł. Można tak wyliczać długo… Oryginalność kosztuje!

Daniel Ratowski

1 z 18

DS 5 BlueHDi 180 S&S EAT6  – dane techniczne

DS 5 BlueHDi 180 S&S EAT6  – dane techniczne
.