Dawid Łasut: Dziś już klaszczę sobie sam!

0
2847

Znany społecznik, podróżnik, wymagający trener językowy, tłumacz, mąż i ojciec. Mowa o nieco szokującym swoją energią do działania, głową pełną pomysłów i bezpośredniością Dawidzie Łasucie, z którym spotykam się tuż po kolejnej edycji wiosennego happeningu „2500 tulipanów dla Krakowianek” na Pijarskiej, w samym centrum miasta w dobrze znanej z „Kuchennych rewolucji” restauracji „Kiełbasa i sznurek”.

 

Znamy się już od kilku lat, a ja nadal nie jestem w stanie dokładnie określić czym Ty się zajmujesz?

Nie widzę takiej potrzeby (śmiech). Nie znoszę szufladkowania i nie chcę zamykać się w ramy konkretnego zawodu. Zajmuję się tym, w co wierzę, co w mojej ocenie jest słuszne i korzystne (nie tylko dla mnie) oraz o czym mam pojęcie. Lubię płodozmian, kontakt z ludźmi i samorozwój. Uścislając – ja nie o kosztownych prelekcjach, modnym coachingu lub „mądrych” książkach.  Doświadczenie, podróże i nauka na własnych błędach, których miałem okazję popełnić mnóstwo w moim intensywnym życiu, to najlepsi nauczyciele.

Rozumiem. Ale jak wytłumaczysz związek pomiędzy dyplomacją wschodnią i promocją Tunezji np. Przyznasz, że to spory rozrzut, a oba zagadnienia poruszasz od lat.

Nic prostszego. Świadomość większości społeczeństwa w obu tematach jest znikoma, a tak zwane „własne zdanie” to nic innego jak bezrefleksyjne papugowanie przejaskrawionych doniesień medialnych i powielanie stereotypów. Ja niczego nie „reklamuję”, nie wybielam i nie promuję na siłę. Natomiast uważam, iż obowiązkiem każdego z nas jest dzielenie się wiedzą i doświadczeniem,a te akurat we wspomnianych zagadnieniach posiadam. Mam nadzieję, iż pewnego dnia przestaniemy działać wg zasady „nie znam się to się wypowiem” i zaczniemy słuchać opinii specjalistów bez zbędnej polemiki i prób deptania ich autorytetu.  I ja nie tylko o Rosji czy Tunezji w tym wypadku.

A gdy ktoś, „kto się nie zna” zaczyna się wypowiadać to potrafisz efektywnie zgasić delikwenta.

Jestem społecznikiem. Kiedyś społecznikiem- idealistą, a dziś już bardziej praktycznym idealistą – pragmatykiem. I nie jest to oksymoron. Od lat realizuję wiele ciekawych i słusznych projektów o wydźwięku charytatywnym i społecznym. Skupiam wokół siebie setki w większości wspaniałych, interesujących i po prostu dobrych ludzi. W związku z czym musiałem wypracować pewne normy i standardy poniżej których po prostu nie schodzę. Już nie wymagam uznania, poklasku czy wdzięczności. Wiem, że robię dobrze, odnoszę sukces (nie lubię tego słowa) i teraz już klaszczę sobie sam – tylko ja wiem ile pracy i serca wkładam w moją działalność oraz jakie intencje temu przyświecają i jestem z tego dumny. A jeśli ktoś przejawia kompletną ignorancję, stosuje nieuzasadniony hejt lub nie wywiązuje się z  warunków współpracy to ja również nie przebieram w środkach czy słowach. Na szczęście nie jestem pączkiem – nie każdy musi mnie chcieć kupić czy zjeść i od nikogo nie zależę. Pozwalam sobie na komfort bycia sobą z poszanowaniem innych ludzi, ich czasu i pracy. Dokładnie tego samego wymagam od otoczenia.

Jak łączysz bycie mężem i ojcem z pracą zawodową i licznymi zainteresowaniami?

Wiedziałem, że o to zapytasz. Wbrew obiegowej opinii można realizować swoje pasje, podróżować i być nieco rzadszym (niż standardowo) gościem w domu nie będąc jednocześnie wyrodnym mężem czy ojcem. Z Jarosławną stanowimy dobraną parę i to nie tylko na pokaz na zdjęciach billboardowych. Moja żona jest na tyle inteligentna i niezakompleksiona, by wspierać mnie w moich działaniach, a nie głupio konkurować lub je sabotować. A ja jestem najlepszym animatorem wspólnego czasu razem i wyraźnym znakiem STOP-u, gdyby przyszło jej do głowy, by dla opieki nad dziećmi porzucić swoje marzenia. Wzajemnie doskonale się uzupełniamy i gramy w jednej drużynie. Tylko szczęśliwi rodzice mogą zaoferować swoim dzieciom szczęśliwe dzieciństwo. Recepta na udany związek jest dziecinnie prosta – rozmowa, zrozumienie i wzajemny szacunek. To prawda – żyjemy w pośpiechu i na walizkach, ale  jesteśmy jeszcze młodzi i na tym etapie naszego życia sprawia to radość i daje poczucie spełnienia.

O Twojej sile woli i uporze krążą legendy, ale palenia nie rzuciłeś nawet z TVN-em. Dlaczego?

Po pierwsze podjąłem próbę tylko i wyłącznie dla siebie i bliskich, a nie pod kamerę. Niedawno przekroczyłem 30-stkę i uświadomiłem sobie, że mam głowę pełną pomysłów na aktywne życie przez kolejne kilkadziesiąt lat, a wspaniała rodzina sprawia, że jest dla kogo długo żyć. W ubiegłym roku zaraziłem się cardio i od 9 miesięcy daję sobie regularny, solidny wycisk 5-6 razy w tygodniu. Pomimo chronicznego braku czasu bez problemu udało się zrzucić zbędne kilogramy i poprawić formę. Kolejnym punktem będą papierosy. Udział w programie 36.6 Ewy Drzyzgi był pod tym względem strzałem w dziesiątkę. Była to moja pierwsza próba zerwania z nałogiem po wielu latach ostrego palenia. Po kilkunastu dniach całkowitej abstynencji złamałem się i wróciłem do palenia, ale już na zupełnie innych warunkach. Dziś wiem, że nie chcę palić i to tylko kwestia czasu zanim podejmę kolejną próbę.

Mocno trzymam kciuki i dziękuję za rozmowę.

 

fot. Piotr Werner

Rozmawiała: Ilona Adamska

Dawid Łasut – społecznik, podróżnik, trener językowy i publicysta. Organizator dziesiątków happeningów i spotkań krajoznawczych w Krakowie. Znany z akcji 2500 Tulipanów dla Krakowianek oraz corocznego Balu Dyplomacji Wschodniej. Współautor Alei Muralowej ku czci Żołnierzy Wyklętych na Azorach, od lat związany z fundacją „Nie dzieli nas wiek”. Aktywnie promuje Polskę za wschodnią granicą występując w rosyjskich środkach masowego przekazu (Echo Moskwy, Nasze radio), korespondent НСН w Polsce. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Od niedawna ambasador marki Spoko box.

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Prosimy wpisz swój komentarz!
Prosimy podaj swoje imię tutaj.