Tomasz Wiatr: Mężczyźnie trudniej przyznać się do tego, że ma problem

0
5712

– Mężczyźnie trudniej przyznać się do tego, że ma problem, zwłaszcza urologiczny, który, nie czarujmy się, dotyka niejednokrotnie sfery intymnej. Myślę więc, że to główna przyczyna unikania wizyty u urologa. Bardzo często spotykam się w swojej praktyce z tym, że pacjenci trafiają do urologa za namową swoich partnerek, żon. Na szczęście podejście zmienia się i coraz więcej mężczyzn chce się badać i kontrolować swoje zdrowie. – mówi dr Tomasz Wiatr w rozmowie z portalem W MĘSKIM KRĘGU.pl 

 

Zacznijmy od pewnego rodzaju mitu – urolog tylko dla mężczyzn?

Absolutnie nie tylko. To jest lekarz zajmujący się problemami układu moczowego zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Dlatego nie możemy traktować urologa jako lekarza tylko dla mężczyzn. Kamica, infekcje, problem bezwiednego gubienia moczu oraz choroby nowotworowe układu moczowego, dotyczą również kobiet, więc w swojej grupie pacjentów posiadam również kobiety. Niestety świadomość jest na tyle niska, że w dalszym ciągu panuje przekonanie, iż w przypadku pojawienia się problemu, np. nietrzymania moczu lub nawracających zakażeń układu moczowego, kobieta kieruje się w pierwszej kolejności do ginekologa, zapominając, że to urologia zajmuje się właśnie tego typu schorzeniami.

Z jakimi problemami najczęściej,  pojawiają się u Pana mężczyźni?

Gros mężczyzn przychodzi z problemem łagodnego rozrostu stercza i w następstwie tego, trudnościami z oddawaniem moczu, czyli obecności tzw. przeszkody podpęcherzowej. W momencie pojawienia się problemu, pacjenci zauważają znaczne utrudnienie w oddawaniu moczu, częstsze nocne wstawanie do toalety, trudności z opróżnieniem pęcherza. Ich strumień moczu nie jest również już tak swobodny, jak w wieku dwudziestu lat, tylko dość kłopotliwy i słabszy, a czasem przerywany. Tutaj mówię o schorzeniach łagodnych, natomiast znaczną cześć codziennej praktyki urologicznej  stanowi uroonkologia, czyli  choroby nowotworowe układu moczowego tj. rak prostaty, pęcherza moczowego i nerek.

Dla wielu mężczyzn wizyta u urologa jest czymś wstydliwym, dlatego omijają go szerokim łukiem. Dlaczego tak się dzieje?

Na szczęście świadomość się zmienia. Dziś kobiety świadomie chodzą do ginekologa kontrolować się i nie jest to już temat tabu. Natomiast u mężczyzn, mimo że wzrasta świadomość, problem cały czas się utrzymuje. Nie wiem, z czego to wynika, czy to kwestia wstydu, tego, że mężczyzna bardziej od kobiety wstydzi się swoich problemów zdrowotnych, bo mit macho, mężczyzny w pełni sprawnego do końca życia, istnieje. Mężczyźnie trudniej przyznać się do tego, że ma problem, zwłaszcza urologiczny, który, nie czarujmy się, dotyka niejednokrotnie sfery intymnej. Myślę więc, że to główna przyczyna unikania wizyty u urologa. Bardzo często spotykam się w swojej praktyce z tym, że pacjenci trafiają do urologa za namową swoich partnerek, żon. Na szczęście podejście zmienia się i coraz więcej mężczyzn chce się badać i kontrolować swoje zdrowie. Zawsze dobitnie podkreślam, że w przypadku chorób urologicznych gros jest takich, które mogą bardzo długo nie dawać żadnych  objawów i pacjent żyje z przekonaniem o swojej sprawności, a problem trwa i bywa bagatelizowany. Dotyczy to np. raka prostaty, nerki czy pęcherza, które długo mogą nie dawać objawów. Tymczasem choroba wcześnie wykryta daje szansę na całkowite wyleczenie. Tu jest clou – pacjent może nie mieć objawów, ale kontrola profilaktyczna przynajmniej raz w roku, jeśli nic niepokojącego się nie dzieje, jest wystarczająca, by lekarz mógł wcześnie  zareagować i właściwie leczyć..

Jestem ciekawa, ilu procentowo mężczyzn ma problem w Polsce z niepłodnością z powodu schorzeń układu moczowo-płciowego?

Jeżeli chodzi o czynnik męski to  może sięgać nawet do 50 procent. Dawniej panowało przekonanie, że  wina leży głównie po stronie kobiety. Natomiast teraz mówi się o 50 procentach, które stanowią mężczyźni. Ale często jest to bagatelizowane, tzn. kobieta jest diagnozowana  bardzo skrupulatnie, a okazuje się, że faktycznie problem leży po męskiej stronie tylko nikt o tym wczesniej nie pomyślał. Istotne jest to by w diagnostyce niepłodności, równocześnie diagnozować zarówno kobietę jak i mężczyznę.

Zajmuje się Pan przede wszystkim chorobami nowotworowymi układu moczowego, ale także urologią czynnościową i  technikami minimalnie  inwazyjnymi w leczeniu schorzeń urologicznych.

Na co dzień, pracuję w ośrodku zajmującym się głównie schorzeniami nowotworowymi układu moczowego i leczeniem operacyjnym. Bo urologia sama w sobie jest dziedziną zabiegową i my urolodzy  zajmujemy się leczeniem chirurgicznym chorób układu moczowo-płciowego. To w 80 procentach dotyczy miejsca, w którym pracuję. Natomiast urologia czynnościowa to nietrzymanie moczu, zaburzenia oddawania  moczu, niekiedy wymagające dodatkowych badań, np. w postaci badania urodynamicznego. Badanie urodynamiczne ocenia czynność dolnych dróg moczowych. Wykonywane jest w przypadku zaburzeń związanych z fazą gromadzenia i fazą wydalania moczu. Celem badania, jest odzwierciedlenie objawów zgłaszanych przez chorego i ustalenie ich przyczyny. Badanie urodynamiczne stanowi precyzyjne narzędzie diagnostyczne, pozwalające na uzyskanie powtarzalnych wyników kwalifikujących pacjenta do optymalnego sposobu dalszego leczenia, dzięki któremu można osiągnąć najlepszy możliwy efekt terapeutyczny. Jeśli mowa o leczeniu operacyjnym, to  jestem zwolennikiem zastosowania technik minimalnie inwazyjnych. Mówię tu w głównej mierze o laparoskopii, która w progi urologii polskiej, zawitała kilkanaście  lat temu, na świecie jeszcze wcześniej. Chirurgia robotyczna  czy laparoskopowa  są rzeczami nieodłącznymi, w nowoczesnej urologii, czego ja jestem ogromnym fanem.

Jakiś czas temu głośno było o kampanii „Nie tylko moment”, która miała na celu pomoc mężczyznom w problemie przedwczesnego wytrysku. Czy takie kampanie mają, Pana zdaniem, sens oraz przełożenie na zgłaszalność pacjentów do gabinetów?

Jestem za tym, by świadomość w społeczeństwie rosła, więc popieram każdą akcję profilaktyczną niosącą informację i powodującą, że pacjent z większą świadomością będzie trafiał do właściwego lekarza. Generalnie uważam, że odnoszą one skutek, bo widzę, że taka informacja skłania pacjenta, by zgłosił się do urologa. Przedwczesny wytrysk, to tak naprawdę gigantyczny problem, który również niejednokrotnie jest bagatelizowany, ponieważ mężczyźni wychodzą z założenia, że tak mają i mogą z tym żyć. Natomiast, kiedy dostają informację, że to problem i daje się go leczyć, szukają pomocy i dopiero wtedy trafiają do lekarza. Co roku, we wrześniu, obchodzony jest tydzień urologii. Zwieńczeniem zeszłorocznych obchodów tygodnia urologii w Krakowie, była inicjatywa pt. kultUro, czyli połączenie kultury krzewionej przez urologów plus działania profilaktyczne. Na całość wydarzenia składał się koncert muzyki rockowej, wystawa artystyczna urologów, którzy grają, śpiewają lub malują. Przy tej okazji robiono akcję profilaktyczną w kierunku raka prostaty i chorób nowotworowych  układu moczowo-płciowego.

Jak Pana zdaniem przedwczesny wytrysk wpływa na związek?

Z doświadczenia pacjentów do mnie trafiających mogę powiedzieć, że przedwczesny wytrysk ma bardzo  negatywny wpływ na parę,  rozciąga się poza sferę dysfunkcji seksualnych, gdyż osłabia pewność siebie i może być przyczyną dyskomfortu psychicznego, lęku, niepewności, a niekiedy nawet  depresji. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety czują, że głównym  problemem w przedwczesnym  wytrysku jest brak kontroli, co prowadzi do braku zadowolenia pary. Pacjenci z tym problemem przychodzą do mnie ze schorzeniem, które trwało latami, a oni nie wiedzieli, że trzeba je leczyć. W terapii wytrysku przedwczesnego wykorzystuje się szereg metod. Mają one zwykle bardzo wysoką, sięgającą prawie 90%, skuteczność. Kampanie informacyjne sprawiają, że  pacjent z tym problemem zgłasza się do urologa, po wdrożeniu leczenie przychodzi do kontroli  już z innym nastawieniem, szczęśliwy z powodu tego, że ta sfera życia nagle okazała się uleczona.

Dlaczego należy pójść do lekarza?

Nawet do 20-30 proc. mężczyzn może borykać się z problemem przedwczesnego wytrysku. Podłoże przedwczesnego wytrysku jest wieloczynnikowe, natomiast bardzo często okazuje się być problemem wtórnym. Niekiedy spotykamy się z sytuacją w której  pacjent ma problem z zaburzeniami erekcji, nie do końca to akceptuje, a stres wtórnie powoduje, że rozwija się u niego przedwczesny wytrysk. I tak naprawdę w pierwszej kolejności należy  najpierw leczyć zaburzenia erekcji, a tym samym  rozwiązuje się problem przedwczesnego wytrysku u pacjenta.

Wśród mężczyzn panuje błędne przekonanie, że zaburzenia erekcji pojawiają się dopiero po 50. roku życia. Prawda jest chyba inna?

W oparciu o codzienną  praktykę, mogę powiedzieć, że z tym problemem przychodzą również  pacjenci w wieku 20, 30, 40 lat. Oczywiście statystycznie, częściej wraz z późniejszym wiekiem. Związane jest to ze zmianami hormonalnymi, stylem życia, narażeniem na różne czynniki. Statystyki podkreślają dobitnie że u 1 na 4 osoby problem zaburzeń erekcji występuje przed 40 rokiem życia. A więc nie można powiedzieć, że jest to problem wyłącznie osób w wieku 50 plus, bo zdarza się on również u osób młodszych. Istotne jest to, że w każdej grupie wiekowej można z  powodzeniem można go leczyć.

Nietrzymanie moczu to problem, który dotyczy mężczyzn i kobiet. Skąd się bierze ta dolegliwość i jak można jej zapobiec?

Nietrzymanie moczu to mimowolne (niezależne od świadomej decyzji danej osoby) oddawanie moczu (mikcja) prowadzące do częściowego lub całkowitego opróżniania pęcherza moczowego.

Podstawowe typy nietrzymania moczu, można podzielić na trzy grupy. Najczęściej występuje wysiłkowe nietrzymanie moczu spowodowane osłabieniem mięśni dna miednicy, które nie zaciskają prawidłowo cewki moczowej. Mocz wycieka bezwiednie z pęcherza, gdy rośnie w nim ciśnienie, co najczęściej zdarza się podczas wysiłku fizycznego, ale również w trakcie kaszlu, kichania lub śmiechu. Kolejne to nietrzymanie moczu z parcia,  spowodowane nieprawidłową i nadmierną aktywnością mięśni pęcherza. Występuje wówczas,  bardzo silna  potrzeba natychmiastowego oddania moczu i zwykle w ciągu kilku sekund dochodzi do jego gubienia. Do takiego nagłego, intensywnego parcia dochodzi w niektórych sytuacjach (np.zmiany pozycji ciała, lub w trakcie stosunku płciowego). Do postawienia rozpoznania, potrzebny jest dokładny wywiad lekarski, gdyż występujące objawy nietrzymania moczu są charakterystyczne i pozwalają wstępnie ustalić typ nietrzymania moczu (najczęściej wysiłkowe lub z naglącym parciem). Poza typowym badaniem fizykalnym, zaleca  się badanie ginekologiczne u kobiety oraz badanie prostaty palcem u mężczyzny. Pomocne bywa wykonanie  badania ogólnego  moczu,  podstawowych badań krwi oraz badania USG układu moczowego, w tym pęcherza (gdy jest pełny oraz po opróżnieniu). Najwięcej informacji o zaburzeniach czynności pęcherza, dostarcza badanie urodynamiczne. Wtedy, dostosowując do rodzaju nietrzymania moczu, wybieramy rodzaj leczenia.

Jak z perspektywy czasu ocenia Pan świadomość pacjentów?

Ich świadomość zmienia się na korzyść. Jest coraz więcej pacjentów wyedukowanych, niestety nie zawsze właściwie, bo Internet nie jest wystarczającym źródłem informacji. Szczególnie na forach pacjenci wszystko wypisują, a Internet to bezkrytycznie przyjmuje. Niektórzy pacjenci, opierają się na tych informacjach i przychodzą do mnie z różnymi dziwnymi samodzielnymi rozpoznaniami. Bywa też tak, że niekiedy pacjent z określonym problemem urologicznym, opiera swoją wiedzę na wiadomościach zdobytych w Internecie i  jest to bodźcem do wizyty u urologa. Takie też jest drugie oblicze  Internetu.

 

Jak przygotować się do wizyty u urologa? Czy potrzebne jest do urologa skierowanie?

Mamy dwie ścieżki: prywatną i przez NFZ. Prywatnie idąc do urologa, nie potrzebujemy skierowania. Udając się do urologa w przychodni państwowej, konieczne jest skierowanie i tu terminy wizyt, jak powszechnie wiadomo są odległe. Natomiast specjalnego przygotowania do wizyty jako  nie ma. Do wizyty w gabinecie wyposażonym w USG na pewno warto mieć wypełniony pęcherz, gdyż podnosi to wartość diagnostyczną badania i pozwala ocenić struktury, niewidoczne przy pustym pęcherzu. W przypadku mężczyzn, warto mieć ze sobą ogólne badanie moczu i  PSA – mówię o mężczyznach w wieku od 40 lat wzwyż. Natomiast u kobiet, badanie ogólne moczu i pełen pęcherz. To są takie absolutnie pierwsze, skriningowe badania. W przypadku jakichkolwiek  nieprawidłowości, urolog decyduje o poszerzeniu diagnostyki, o dodatkowe badania obrazowe i laboratoryjne.

Ukończył Pan studia medyczne na Wydziale Lekarskim Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, jednocześnie odnajdując pasję do rysunku. Czy korzenie rodzinne i odwiedzający Pana rodzinny dom artyści, przyczynili się do tego?

Z tym rysowaniem to ciekawa rzecz, bo nie miałem aspiracji, żeby się w tym kierunku rozwijać. Rysunek zawsze gdzieś się obok przewijał, bo ojciec jest malarzem i śpiewakiem operowym, i zawsze  sztuka była obecna w domu. Natomiast dziadek, pradziadek i prapradziadek byli lekarzami. Mieszanka artystyczno-lekarska była ciągle obecna, a, ja w tej atmosferze medyczno-artystycznej wyrastałem. Już w szkole podstawowej  wiedziałem, że chcę iść na medycynę. A ze sztuką nigdy nie wiązałem swojej przyszłości. Aktywność artystyczna pojawiła w 2010 roku, kiedy rozpocząłem specjalizację z  urologii. I nie odpowiem, dlaczego wtedy pojawił się rysunek i co w tej urologii takiego było. Myślę, że to bez znaczenia, jaka to była specjalizacja, że wzięło się to stąd, w jakim klimacie byłem wychowany i jakie wartości były mi przekazywane od najmłodszych lat. Nie wyobrażam sobie obecnie, by całkowicie poświecić się medycynie i nie rozwijać się artystycznie. Czas studiów był pod względem twórczym był zamrożony, bo nie było na to czasu. Dlatego zacząłem rysować w 2010 roku i szczęśliwie cały czas to kontynuuję.

Dlaczego wybrał Pan urologię jako specjalizację?

Kiedy szedłem na medycynę, myślałem, że chciałbym się zająć chirurgią plastyczną. Tak sobie wymyśliłem, że w tym będę się realizował. Z czasem jednak, po stażu na chirurgii ogólnej i po tym jak zobaczyłem  na czym polega chirurgia ogólna, wyleczyłem się z tego całkowicie. Dopiero będąc na stażu podyplomowym, zobaczyłem urologów w „akcji” i mój mit o tym kierunku, niepotrzebnie zmarginalizowanym, legł w gruzach. Poznałem mojego szefa, kierownika mojej specjalizacji profesora Piotra Chłostę, który jest prezesem Polskiego Towarzystwa Urologicznego i jednocześnie wielkim autorytetem w świecie urologii. Zobaczyłem nowoczesną urologię laparoskopową i stwierdziłem, że nie wyobrażam sobie robić coś innego.  Myślę, że wypalenie zawodowe mi nie grozi, bo przy tak ciekawych rzeczach, jakie niesie ze sobą urologia, która jest  superelegancką chirurgią, nie znajdę nic ciekawszego.

Czym jest dla Pana sztuka i czy można nazwać Pana artystą?

Jak mnie ktoś nazwie artystą, to ja się od tego odżegnuję. Przede wszystkim jestem lekarzem. Rysunek to pasja, rzecz z doskoku i na zasadzie odskoczni od zawodu lekarza, który jest bardzo stresujący, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdzie roszczeniowość pacjentów jest spora i komfort pracy w zawodzie znacznie gorszy, niż jeszcze kilka lat temu. Właśnie w związku ze stresem potrzebowałem odskoczni. Dla mnie jest nią  sztuka. Myślę też, że w dodatku aktywność artystyczna podnosi i rozwija w człowieku pewną wrażliwość przydatną w kontakcie lekarza z pacjentem.  Samodoskonalenie warsztatu rysunku, czy innych technik artystycznych przenosi się u mnie na zabiegi operacyjne. Bo łatwiej jest mi pewne rzeczy zrobić w momencie, kiedy ta precyzja jest dopracowana w rysunku.

Na przestrzeni ostatniego roku stworzył Pan wiele cykli portretowych znanych aktów i artystów. Jestem zachwycona portretem Ala Pacino, Einsteina, Salvadora Dali. Skąd zamiłowanie do portretu?

To też była dość długa przygoda. Zacząłem rysunek od aktu, studium ciała i pejzażu. W pewnym momencie znalazłem portret Marlona Brando (Ojca Chrzestnego) i tak mi się spodobał, że pomyślałem „czemu nie spróbować portretowania”. Chciałem się z tym zmierzyć i powstał pierwszy portret przypominający nawet znaleziony przeze mnie oryginał. Potem już z rysunku na rysunek tak się zafascynowałem tą dziedziną sztuki, że powstał z tego cały cykl portretów osób znanych, ludzi mediów i kultury. Ale cały czas szukam nowych wyzwań, wymyślam sobie nowe rzeczy, choć temat portretów nie skończył się, bo dla mnie to najciekawsza forma. Ale nowe rzeczy też będą i nie jest to koniec.

Skąd czerpie Pan inspirację?

Z życia. Jeśli znajdę coś, co uznam, że jest ciekawe i warto to narysować, sportretować, to staram się to przelać na kartkę. Kwestią jest tylko to, by pogodzić rysowanie z zawodem lekarza, znaleźć na to czas, bo zawód, który wykonuję, jest bardzo absorbujący. Z drugiej strony jest jednak nieustanna potrzeba we mnie wyrzucenia z siebie emocji. Nie zawsze jest chęć rysowania, bo ta wena jednak musi być.

Czy ma Pan typowe męskie zainteresowania typu siłownia, motoryzacja czy piłka nożna?

Siłownia i sporty ogólnie – tak. Podróże jak najbardziej. Jeżdżę na rowerze i dużo biegam. Motoryzacja – tak, bo lubię jeździć dobrymi samochodami, na pytanie czy się na Niej znam, odpowiem przecząco, ale stwierdzam, ze potrafię docenić piękny samochód. Co do innych aktywności to zawsze jest jednak niedosyt, że chciałoby się mieć jeszcze więcej czasu na realizację wszystkich, nawet tych zwariowanych pomysłów.

 

Rozmawiała: Ilona Adamska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Prosimy wpisz swój komentarz!
Prosimy podaj swoje imię tutaj.